Jestem bardzo nie konsekwentna, denerwuje mnie to i jakoś nie udaje mi się nic zmienić.
Mówią, że jeżeli czegoś bardzo chcesz to nie będziesz mieć problemów z pracą nad tym, nie jestem pewna czy w to wierze. To by oznaczało, że ja niechce nic, że wcale nie chce mówić dobrze, że wcale niechce być w czymś dobra, że wcale niechce dobrze zdać studia, że wcale niechce poznawać nowych rzeczy, że wcale niechce się uczyć, że wcale nie chce się bawić, że wcale nie chce być szczęsliwa...
Totalny brak motywacji ostatnio mnie dopadł, a nawet jak już się zmuszę żeby się wziąć np za nauke, to po pierwsze bardzo ciężko mi się skupić, po drugie jeżeli coś mi nie idzie, jeżeli czegoś nie rozumiem przez dajmy na to 2 godziny, to tracę zapał i jestem totalnie wypruta, do tego stopnia, że jak chce się wziąć za coś innego, prostszego, dajmy na to czytanie opisu labolatorii z fizyki, to nie wiem co czytam. Pisanie dodaje mi motywacji, przynajmniej dodawało kiedyś, na razie tego nie odczuwam, ale to może dlatego, że dopiero zaczęłam pisać tego posta.
Powinnam wrócić do pisania dziennika.
Nigdy nie lubiłam gołosłownności, zawsze mnie denerwowało jak ludzie tylko gadali, a nic nie robili, a teraz trochę ja się taka stałam. Nie wiem czemu.
Czuje takie wewnętrzne rozdrażnienie i to nie tylko dzisiaj, ostatnio praktycznie codziennie, to rozdrażenie nie pozwala mi się skupić
To takie bardzo nie przyjemne uczucie pod skórą, jakby swędziało mnie od wewnątrz.
Dobrze, że teraz nie mam aż tak dużo do nauki, bo bym nie dała rady.
A może to jest powód? Że mam za mało do roboty? Chciałabym nadgonić trochę materiału jak mam trochę luźniej, ale nie potrafie się zebrać. Nawet na czytanie tego co mnie interesuje nie mam ochoty. Na nic nie mam ochoty, ostatnio mam wrażenie, że wszystko robie źle.
Wspominałam już kiedyś, że jestem ateistką/agnostką nazwijcie to sobie jak chcecie, ale ostatnio mam takie myśli żeby pójść do kościoła, kościół ma taką bardzo specyficzną aurę, nigdy się nie zdecydowałam, bo nie byłabym w stanie się modlić, w sensie mogłabym, ale wiem że to nie byłoby szczere z mojej strony.
Myślałam, że pisanie mnie jakoś rozbudzi, nie zanosi się na to, nie bardzo nawet wiem co jeszcze mogłabym napisać. Bardzo lubię sok pomarańczowy, przed chwilą mi się skończył.
Spróbuje pomedytować, chociaż już raz próbowałam i tylko bardziej czułam to swoje rozdrażenie, ale tym razem spróbuje z muzyką. Może to pomoże.