wtorek, 29 października 2013

Naładowana złością

Ostatnie kilka dni było... różne. Wczoraj znowu usłyszałam o tym, że mój brat ze swoją dziewczyną mają się do nas wprowadzić i to bardzo niedługo. To mnie napawa taką złością, że niemogę. Bo nienawidzę jak ktoś nieliczy się z moim zdaniem, gdy wyraziłam mamie moją dezaprobatę co do tego pomysłu, usłyszałam, że ja niemam nic do gadania. A to oni zajmą mój pokój... tak bardzo lubiłam sobie posiedzieć czasem sama ze sobą, teraz pewnie w ogóle niebędę mieć ku temu okazji. Nie wiem jak my się pomieścimy do puki moja mama niewyjdzie do Anglii. Brat to brat, może się wprowadzać nawet już, ale jego dziewczyna to niejest dla mnie żadna rodzina i nie mogę wyjść z podziwu jak im samym niejest głupio wprowadzać się z powrotem do rodziców, jakby stracili prace to zrozumiem... ale oni mają kasę, zarabiają więcej niż my... Moja mama twierdzi, że tak będzie taniej, ale ja wiem, że będzie taniej ale tylko dla nich. Bo musiałabym nieznać ich i mojej mamuśki żeby niewiedzieć, że będę się dokładać mniejszą część i że moi rodzice po trochę będą ich utrzymywać.

Teraz za ogrzewanie płacą dużo w zimie, ale co stoi na przeszkodzie żeby wynająć sobie coś innego?
Tej jego dziewczyny to na maksa nierozumiem, mnie niepozwalałby jakiś honor, duma zwał jak zwał wprowadzić się do mamy mojego faceta. To jest dla mnie tak abstrakcyjne, że ciężko mi to słowami opisać.
Jeszcze usłyszałam, że jak moja mama pojedzie, to oni chociaż będą nas jakoś pilnować.... ha...
Nie dość że niebędą nas "pilnować" to na dodatek będą dodatkowo przeszkadzać, namawiać na picie. I pewnie będę musiała czasem znosić towarzystwo siostry tej dziewczyny, a tej laski nielubię...
Podobno oni też chcą jechać do Anglii, ale zanim oni pojadą to ja dawno będę na studiach w innym mieście więc będzie mnie to walić z góry na dół.
Moja mama na zamiar jechać koło stycznia... niewidzi mi się to, wszystko pewnie zwali się na mnie... Oni są mega nieodpowiedzialni, a ja niemam zamiaru za nimi sprzątać czy im gotować, co to to nie. Skończyły się czasy kiedy grzecznie, potulnie robiłam wszystko co mi powiedzieli, że mam zrobić.
Jakby jeszcze mama usiadła ze mną i wytłumaczyła mi, podając na prawdę sensowne argumenty na to, że  MUSZĄ się do nas wprowadzić i zapytała się mnie czy wykaże się na tyle wspaniałomyślna, że niebędę robić problemów (może niekoniecznie w ten sposób), ale chodzi mi o to, że ja dowiedziałam się o tym przypadkiem i to w formie oznajmienia.
Już czuję, że oni będą mnie irytować, a co najważniejsze, niebędę mieć ani trochę prywatności.... A prywatność bardzo sobie cenie. Mimo, że oni są "dorośli" to mają tak nasrane w głowach.... że jak mama wyjedzie to obowiązek niańczenia ich spadnie na mnie, a ja niemam zamiaru tego robić.

To nie jest jakieś samochwalstwo, ale uważam, że jestem dużo bardziej odpowiedzialna i dojrzała od dwójki mojego starszego rodzeństwa.... Tak to jest jak się pierwsze dzieci rozpieszcza i pozwala na wszystko.
Czuje, że jak oni się wprowadzą to rzadziej będę siedzieć w domu.
Jakby nie muzyka to by mnie rozniosło od środka...
Jedno wiem na pewno, ja niebędę udawać, że ta sytuacja mi się podoba i dla nich NIC niebędę robić.

Pozatym, straciłam dziś ostatnią szanse na koncert na którym mega mi zależało. Była aukcja biletu na niego, a one już dawno są wyprzedane. Nawet powiedziałam o tym kumpeli, że mogą się złożyć i kupić mi ten prezent na moją 18nastke, on wcale niebył drogi, licytacja zaczęła się od 95zl a skończyła na 112zl... To nie jest dużo jak na kilka osób! Ale ta kumpela stwierdziła, że oni teraz nie mają kasy, ale że mogę jeszcze pogadać z innymi ludźmi z naszego towarzystwa.... no żebym ja miała się prosić o własny prezent to coś jest nie tak. Podałam jej ten pomysł, bo ja niemam teraz kasy, a na ten koncert strasznie chciałam iść, a wiem, że oni niemają nawet jeszcze pomysłu na to co mi kupić. I wątpię czy kupią coś co mi się na prawdę spodoba, do tego trzeba znać drugą osobę, a oni mnie nieznają i niechcą poznać. Ehh...

piątek, 25 października 2013

Misz masz

Tak wiele myśli pędzi mi po głowie. Czy to wina alkoholu? Możliwe, chociaż niewypiałam dużo, dlatego nielubię pić, bo może najpierw ma się lepszy humor ale jak zostaje się samemu, to osłabia się ta warstwa ochronna, którą wytworzyłam. Czym ta warstwa jest? Nie do końca umiem określić. Na codzień nieczuje dużo, taką jakby pustke, jakbym była trochę robotem. Ale czuje, że coś w środku jest, coś co zasłoniłam przed samą sobą. Chyba niechciałabym żeby to pękło, zbyt dużo na raz by mnie przytłoczyło.

Tak trochę poetycko się zrobiło :D
Co dzisiaj? Kartkówka, potem czekając pod klasą na następną lekcje, zostaliśmy poinformowani, że jako jedni z nielicznych klas idziemy do dentysty. Tu zaczęły działać nerwy, pierwsze co mi przyszło do głowy "nieide tam" i nieposzłam. W między czasie słyszałam jak ludzie mówili, że nieidą, ale niewiem czy faktycznie nieposzli czy nie. Poszłam odrazu, gdyż potem mogłam niemieć okazji żeby się zmyć, ludzie z klasy trochę dziwnie się na mnie patrzyli jak sobie szłam, ale nieobchodziło mnie to. Dentysta przecież niejest taki straszny prawda? Owszem nie jest, ale ja nie z tego powodu nie poszłam. Nie poszłam, bo wiedziałam, że będę musiała się przedstawiać, podawać gdzie mieszkam, a tak dawno nie kompromitowałam się publicznie, że niechciałam przerywać tej passy. To był instynkt "idziemy do dentysty" pierwsza moja myć "trzeba się zmyć" i się zmyłam, i to była najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić, bo nawet niemam nieobecności na tej lekcji.
Ja wiem, że to nie dobrze, że unikam "wyzwań" z mową, ale nie czuje się psychicznie na tyle silna by aż tak się kompromitować.
Nie uważam się za osobę słabą, ale moja mowa jest moją największą słabością.

Ostatnio powróciłam do ćwiczeń na gitarze i uczę się jeden "smętnej" piosenki. Jest to chyba jedyna tego typu smutna piosenka, która mnie niesmuci, bo nie zahacza o moje problemy. Każdy ma swoje problemy i szanuje, i staram się zrozumieć problemy innych.

Mam dwa pozytywne uzależnienia, siatkówka i muzyka, w siatkówkę mogłabym grać co chwilę, dziś na 2 godzinnym wfie, z grupą dziewczyn w ogóle się niezmęczyłam, ale tak 15min przed końcem lekcji grałam sobie z kumplem w siatkę tak "porządniej" i wymęczyłam się jak za 4 nasze normalne wfy. Poziom mojej grupy z wfu jest na prawdę słaby co mnie mega denerwuje. Chciałabym dostać wcisk, tak mniejwięcej jak faceci mają z grupy obok, tak bardzo bym chciała....
Muzyka... teraz siedzę w ciszy, chodź jakieś 10-20min temu słuchałam muzyki na wieży i na komputerze, takto ZAWSZE chodzę ze słuchawkami na uszach jak idę albo wracam ze szkoły. Jeżeli niemogę jej słuchać jak np mp4 mi się rozładuje albo słuchawki mi się zepsują to czuje się źle.

Lubię palić! Nie, niepale teraz. Paliłam papierosy w 2 klasie gimnazjum przez ok. pół roku. Czasem jeszcze mnie ciągnie, ale nie przez uzależnienie (bo mnie uzależnienia raczej się niechytają), ale dlatego że po prostu lubię palić. Papierosy są na chwilę obecną dla mnie zbyt drażniące, e papieros mniej, za to shisha jest świetna. Mówi się, że jak się już uzależni od papierosów to nieczuje się tej przyjemności. Ja niesądzę, że byłam od nich uzależniona, bo wtedy nawet dużo niepaliłam, ale lubiłam to, nie dla tego, że "czułam się dorosła" czy coś. Po prostu lubiłam i lubiłam rozmowy przy papierosie. Jakby nie to, że papierosy są tak drogie, to pewnie bym paliła znowu, a tak to szkoda pieniędzy.

Jutro idę na te urodziny. Nie wiem czy będę się dobrze bawić, tam głównie będzie się pić, a ja lubię tańczyć, ale cóż, zobaczymy :)

czwartek, 24 października 2013

Jak ja dawno nie prowadziłam pamiętnika

Bardzo dawno nie prowadziłam pamiętnika, zawsze lubiłam tego typu rzeczy, ale nie wierze, że pamiętnik w wersji papierowej nietrafiłby w ręce kogoś z mojej rodziny. Nie chcę tego, ale jeżeli jesteś kimś kto mnie zna osobiście, to popatrz na to łaskawym okiem :)
Aktywność na bloggeru niezostanie zapisana w mojej historii przeglądarki, więc liczę na to, że nikt niepowołany nie odkryje tego bloga.
Niejestem osobą sumienną, więc na pewno niebędę pisać codziennie. Teraz siedzę sobie ze słuchawkami na uszach i co jakiś czas minimalizuje przeglądarkę, bo ktoś mi do pokoju wchodzi.
Dziś miałam mało lekcji w szkole, ale i tak czuje się taka wypompowana, olałam poprawę kartkówki z fizyki bo koniec końców nienauczyłam się, ale angielski chyba poszedł mi nieźle. Po swoich lekcjach zostaje jeszcze w szkole na 2 godziny, najpierw mam taki dodatkowy angielski z babką, jako, że mam ulgę na lekcjach ze względu na moją mowę, a potem z pedagog też jakieś ćwiczenia niby logopedyczne. Ten dodatkowy angielski jest ok, ale te zajęcia z pedagog są bardziej z przymusu, niejest dobrym logopedą szczerze mówiąc, nie wie co ze mną robić, nietraktuje mnie poważnie, już chyba 4 razy z jej winy niemiałyśmy tych zajęć (co mnie nie smuci wcale), ale w 95% przypadku jest tak, że jak przychodzę na te zajęcia to i tak muszę czekać bo ona coś tam sobie robi. Przeraża mnie lekko wizja ustnej matury, ale podobno ja mogę mieć wydłużony czas na ustnej i coś mogę sobie pisać czy coś w tym stylu. Tak pobieżnie dziś mi ta anglistka powiedziała, ale sama nie wie czy to faktycznie tak jest czy nie.

W moim życiu nie dzieje się dużo, jutro mam kartkówke z niemieckiego, którego nielubię. W sobotę idę na urodziny. Zostałam zaproszona 2 dni temu podczas gdy reszta dostała zaproszenie już dawno. Czuje, że wcale niezostałam zaproszona z inicjatywy solenizanta, takie mam wrażenie, że towarzystwo zapytało się czy niema nic przeciwko mojej osobie tam. Może chcieli oszczędzić na prezencie bo się składamy ;p

To chyba koniec, więc cya.