niedziela, 29 listopada 2015

Impreza i po imprezie.

Spisywanie swoich wspomnień jest świetną sprawą, chociaż wolałabym to robić w tradycyjny sposób niestety nie mam tej możliwości.

Dość długo tutaj nie pisałam, bo już ponad miesiąc, ale jakoś nie miałam czasu. Brak czasu jest ostatnio u mnie na początku dziennym. Cały czas jestem zawalona nauką, w jeden tydzień mniej w inny więcej, ale wciąż. Dodatkowo wzięłam sobie na głowę weekendowy kurs, który trwa po 8 godzin ;p Mimo tak napiętego grafiku, cieszę się, że mam dużo do roboty, mimo, że nie raz narzekam na brak wolnego czasu.

Wczoraj byłam na urodzinach u znajomej Mojego, którą ja też już dobrze znam. Dawno nie byłam już na żadnej imprezie. Było naprawdę super, z Moim prawie przez cały czas tańczyliśmy, mimo, że jakoś większość nie chciała. Nie bardzo rozumiem fenomenu bycia na imprezie i siedzenia prawie ciągle w kuchni. Nie wiem czy tak jest tylko w moim przypadku, ale zauważyłam, że ludzie na imprezie raczej unikają ludzi, których generalnie nie znają. Sama raczej nie jestem typem za bardzo socjalnym, ale nie mam problemu tańczyć z kimś kogo nie znam, a tutaj ludzie trochę unikali tego typu "wygłupów".

Przyjaciółka mojej siostry co raz bardziej zaczyna działać mi na nerwy, ma bardzo nie wyparzoną gębę. Generalnie ona nie lubi Mojego i już mi to powiedziała kiedyś, ale to że kogoś się nie lubi nie zwalnia z tego żeby zachowywać się w sposób kulturalny.
Koło 3 w nocy zwineliśmy się z imprezy, bo Mój chciał wrócić porannym pociągiem do siebie do domu, kiedy przyszliśmy do mnie po jego rzeczy, tam jako, że moja siostra robiła w ten sam dzień imprezę, więc ona i jej przyjaciółka jeszcze nie spały. Nie mogły się nadziwić faktu, że Mój chce wracać tak wcześnie, namawiały go żeby się przespał itp. Jakieś dziwne teksty się sypały typu "tak bardzo chcesz wracać do rodziców, jasne" albo na wieść, że idę go odprowadzić (co dla mnie jest naturalne, jak człowiek nie zna miasta) "dziewczyna ma odprowadzać chłopaka...". Atmosfera była bardzo gęsta, ale podziwiam Mojego za opanowanie. Potem nad ranem jeszcze słyszałam (oczywiście ona myślała, że nie słyszę) nagadywanie na to, że Mój pojechał tak wcześnie, że go odprowadzałam, że go nie zatrzymywałam it.

Wstyd mi za nich bardzo, nie rozumiem jak można się tak zachowywać. Nie chciałam żeby Mój został, bo wiem, że źle się u mnie czuje, czemu się wgl nie dziwię, bo ja sama bardzo często źle się tutaj czuje. Ludzie z mojego otoczenia są jakby strasznie wyrwani z rzeczywistości.

Wiem, że uważają mnie za dziwną, ale ja się czuje dziwnie normalna w tej swojej dziwności. Uważam, że taka właśnie powinnam być, dobrze mi z byciem dziwną.