poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Niedługo wracam

Jakiś czas już tutaj nic nie pisałam, próbowałam jakoś się zebrać, ale nie umiałam.
Za 15 dni wracam do Polski, Mój zostaje trochę dłużej, bo do 14, znalazł pracę więc stara się jak najwięcej zarobić. Szczerze powiedziawszy, mam wrażenie, że dobrze nam zrobi takie 2 tygodnie rozłąki, w czasie tych wakacji widujemy się prawie codziennie. Nie dlatego uważam, że rozłąka nam się przyda, po prostu trochę nie doceniamy nawzajem swojego towarzystwa, On prawie codziennie pracuje, co skutkuje tym, że bardzo często jest zmęczony i nie ma na nic ochoty. Tęskni za domem, wiele razy mówił mi, że chciałby już wrócić, denerwuje mnie to trochę, bo nic nie mogę na to poradzić, to wszystko było jego decyzją, to, że chce zostać dłużej również. Jego zły nastrój często udziela się mnie, za to, gdy on ma dobry humor, to bardzo łatwo jest w stanie mi go poprawić. Cieszę się, że jest tu ze mną, serio, nie wytrzymałabym bez niego dwóch miesięcy, ale trochę już mnie męczą jego ciągłe narzekania, wiem, że jest mu ciężko dlatego staram się go wspierać jak tylko mogę.

Udało mi się zarobić trochę kasy, w dalszym ciągu pracuje, tzn, jest to praca nieregularna, z agencji, ale na razie cyklicznie pracuje w weekendy, dwa dni, co wydaje się niby nie dużo, ale zarobki angielskie są na tyle dobre, że jeżeli będę pracować tak w każdy weekend, to uda mi się zarobić przyjemną sumkę.
Zapisałam się na siłowanie. Najpierw moi rodzice mieli dać nam na nią kasę (mi i mojej siostrze), ale w końcu stwierdzili, że nie dadzą i ja postanowiłam sobie ją zafundować ze swoich pieniędzy. Było mi szkoda trochę, bo w przeliczeniu na polskie, to wcale nie tak mało, ale na prawdę bardzo się opłaca, ta siłownia jest ekstra, a wydanie na to swoich pieniędzy dodatkowo mnie motywuje żeby na nią chodzić.
Byłam dziś ( już wczoraj, bo jest po północy) na rano w pracy, potem koło 18 zadzwoniła babka z agencji czy nie chcemy iść jeszcze na nockę, kurczę zastanawiałam się, gdyby dała znać wcześniej, to pewnie bym poszła, ale tak to, realnie stwierdziłam, że mogłabym nie dać rady, bo już byłam zmęczona, a ta praca do łatwych i przyjemnych nie należy.

Z grą dla Mojego trochę ruszyłam, na razie nie wiele, muszę przysiąść nad tym dobrze, zostały mi jakieś 4 miesiące, w tym trochę ponad miesiąc wakacji. Muszę znaleźć jeden taki dzień, żeby wziąć blok, ołówki i iść w spokojne miejsce, i rozrysować to wszystko dobrze.

Jestem zmęczona, zdecydowanie dzień jest dla mnie za krótki. Staram się robić jak najwięcej, ale i tak nie wykorzystuje tego czasu w 100%, ale muszę przyznać, że dysponowanie czasem w sensowny sposób idzie mi co raz lepiej.
Pasuje się w końcu zbierać do spania, jakoś już od 20 godzin jestem na nogach, ale jakoś strasznie szkoda mi czasu na sen, ale jak już się położę i zasnę, to rano okropnie mi się nie chce wstać.

Na zakończenie jeszcze powiem, że zawsze z nadzieją sprawdzam czy nie ma jakiegoś nowego posta na blogu, który obserwuje (a jest ich kilka), większość z nich nie wie o moim istnieniu, ale PISZCIE CZĘŚCIEJ! :)

Dobranoc :)