Mam trochę wolnego, tzn teoretycznie.
Nie zdałam jednego egzaminu, uczyłam się na niego 3 dni, byłam obkuta naprawdę mocno, ale dał takie dziwne pytania i trafiłam jeszcze do tej gorszej grupy, że no nie dało się.
Ale "cieszyłam" się z tego, że nie zdałam, bo nie chciałam dostać z tego 3, bo to by mi zaniżyło średnią i praktycznie odebrało szanse na stypendium o które chce się starać po tym semestrze.
W sumie próbując patrząc obiektywnie, to miałam nie fart w tym semestrze, głównie pod względem prowadzących i trochę na egzaminach, ale mimo to udało mi się wyciorać całkiem dobrą średnią, ale i tak czuje niedosyt, jak zawsze...
Nie mam pojęcia czy nadejdzie kiedyś taki czas, że będę z siebie zadowolona, nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Niedługo zaczynam ten staż i boje się tego bardzo, ale muszę dać radę.
Dosłownie kilka dni temu zostałam zapytana przez mojego brata czy nie chciałabym zostać matką chrzestną ich synka. Zdziwiło mnie to niesamowicie, bo myślałam, że już kogoś wybrali, a poza tym myślałam, że jestem ostatnią możliwą kandydatką na to stanowisko. Bo któż by chciał za chrzestną dla swojego dziecka mieć jąkałę? Pomijając moje zdziwienie, to zrobiło mi się bardzo miło z tego powodu, że mnie wybrali. Nie wiem dokładnie czym się kierowali w wyborze, swoje sceptyczne myśli, które sukcesywnie wypraszam, jednak zachowam dla siebie.
Ta informacja dodatkowo wzmogła we mnie uczucie, że to już praktycznie takie w 100% dorosłe życie, coraz więcej obowiązków, bycie chrzestną, praca, studia... Jak tutaj nie zwariować?
Muszę znaleźć na to jakiś sposób, aby radzić sobie z tą presją, którą sama w sumie na siebie wywieram.
Mimo, że mam trochę tego wolnego, to i tak czuje, że każdy coś ode mnie oczekuje. Tutaj znajoma chce się ze mną spotkać (wiem, że to może głupie, ale czuje się lekko do tego przymuszona), nie chce jej olewać, ale też średnio mam ochotę na towarzystwo. Tutaj też siostra nalega żebym poszła z nią do jej nowego faceta. Nie przepadam za gościem, pewnie jeszcze o nim nie raz napiszę, ale teraz tylko powiem, że ma 36 lat i 2 dzieci.
Już jakiś czas temu o tym myślałam i muszę w końcu zacząć, o zrobieniu sobie takiego "pamiętnika/notatnika" opisującego wszystkie dobre chwile z Moim. Złapałam się na tym, że te chwile uciekają, zapomina się o nich, chciałabym mieć taką pamiątkę.