Od nie całych dwóch tygodni siedzę w Anglii. Mój radzi sobie ze wszystkim lepiej niż ja, załatwił już sobie konto w banku i podpisał umowę o pracę, chociaż jeszcze w niej nie był, bo czeka na informacje od gościa kiedy ma zacząć. Ja miałam mieć załatwioną pracę, ale wyszło w końcu tak, że ta praca ma być w końcu bardzo nie regularna, dlatego zaczynam się rozglądać za czymś innym. Odwlekam to trochę, ale Mój powiedział, że jutro pójdziemy do banku i po agencjach, to dobrze, że popycha mnie do przodu. Chociaż boję się, od trzech dni odkładam zadzwonienie do banku i umówienie się na spotkanie w sprawie założenia konta. Wcale nie boję się, że się nie dogadam językowo, bo o język tu nie chodzi, ale o mowę, boję się, że po prostu nie będę w stanie słowa wydusić, bardzo mnie to frustuję.
Mamy tu być nie całe dwa miesiące, niby wydaje się długo, ale tak patrząc, to to cholernie mało czasu, już został nam trochę ponad miesiąc, a jeszcze nic nie udało nam się zarobić.
Ostatnio w końcu zaczęłam na nowo ćwiczyć moją mowę, od trzech dni konkretniej, wiele razy mówiłam, że teraz się będę starać, że nie porzucę ćwiczeń, ale wychodziło jak wychodziło. Ale zawsze trzeba mieć zapał, bo podchodzenie z myślą, że i tak mi się nie uda wytrwać nic nie da. Byleby ćwiczyć codziennie, bo gdy się opuści chociaż jeden dzień, to potem się sypie całość.
Nie wykorzystuję w 100% tego wolnego czasu, który mam teraz. Uczę się trochę, ale mam wrażenie, że za mało. Też ciężko mi się uczyć, bo z Moim widzę się codziennie, a przecież nie będę się uczyć kiedy się spotkamy :) Ale najważniejsze jest to, że nie stoję w miejscu. Chociaż mam wrażenie, że ten czas umyka tak szybko, że za chwilę znowu zacznę rok akademicki. Od sierpnia zabieram się za naukę fizyki na poprawkę, ehh... chciałabym nie musieć tego pisać, ale cóż, moja wina.
Psychicznie dalej nie potrafię odpocząć, kwestia tego, że nie mam pracy cały czas mnie męczy. Szczerze powiedziawszy nie wiem czy jak ją znajdę, to wtedy odpocznę, bo będzie stres związany z mówieniem. Chyba jestem skazana na ciągły stres ;p Nam tym też muszę popracować.
Zaczęłam robić grę dla Mojego, chcę ją skończyć na jego urodziny. Zaczęłam to dobre słowo, bo nie wiele udało mi się na razie zrobić, muszę spisać dokładnie co chcę zrobić i posuwać się w tym do przodu, bo tak to błądzę trochę po omacku.
Myślę i myślę, i nie wiem co jeszcze mogę napisać. Chyba trochę się starzeje, jest jakoś przed drugą w nocy, a ja już się czuje zmęczona, a był czas kiedy do 4 siedziałam i generalnie w nocy najlepiej mi się myślało. Cóż uciekam.
środa, 22 lipca 2015
sobota, 4 lipca 2015
Ważne i mniej ważne rzeczy
W końcu mam wolne. W ciągu ostatniego miesiąca dosłownie dzień w dzień się uczyłam, nie potrafię sobie przypomnieć dnia w którym tego nie robiłam. No dobra, jeszcze tak w 100% wolne nie mam, czekam na wyniki drugiego terminu z fizyki i szczerze powiedziawszy nie wiem czy zdam. Pisałam też drugi termin z systemów operacyjnych i mimo, że uczyłam się na to długo i umiałam bardzo dużo, to on akurat dał takie rzeczy, których nie przerabiałam, dlatego bardzo się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że jednak dał mi za to 3. W tym semestrze mam lepszą średnią niż w pierwszym, dużo lepszą. Jednak miałam pecha w tym semestrze, uczyłam się dużo, staram się obiektywnie patrzeć i mogę śmiało stwierdzić, że z większości przedmiotów powinnam mięć o 0,5 stopnia wyżej, wtedy oscylowałabym w średniej około 4.0, a tak to niestety jest niższa. Spróbuję się postarać bardziej w następnym semestrze, chociaż będzie on cięższy. Cięższy głownie dla mnie, dochodzi mi angielski, nie wiem jak sobie z tym poradzę, na prawdę nie wiem. W szkole zawsze miałam na angielskim "fory", nie byłam brana raczej do odpowiedzi ustnych, ale to już nie szkoła... obawiam się tego bardzo. Dodatkowo z tego co wyczytałam na jednym przedmiocie każdy będzie musiał wygłosić referat, masakra...
Jeszcze nie bardzo czuję to, że mam wakacje, może to przez to, że jeszcze nie mam wyników. Aż dziwnie jest nie musieć się uczyć. Obecnie mogę się trochę wyluzować, skończyć czytać wiedźmina, a niedługo mam zamiar się wziąć za jakąś przyjemną naukę.
Za niecały tydzień, bo już w czwartek lecimy do Anglii, w końcu mogę się w pełni cieszyć z wakacji, bo Mój ze mną jedzie.
Ten tydzień spędziłam u Mojego na mieszkaniu, jako, że miałam parę rzeczy do poprawy, to udostępnił mi kluczę. Najpierw byłam sama, to czułam się w sumie dziwnie, tak nienaturalnie, potem przyjechał Jego współlokator, ucieszyłam się bardzo, bo nie wiedzieć czemu nie służyła mi samotność. Siedzieliśmy tak ze sobą kilka dni, generalnie ja go bardzo lubię, ale była to trochę niezręczna sytuacja, wiem, że obydwoje to czuliśmy, ale nikt tego nie powiedział na głos. Nasze drogi są połączone tylko z powodu Mojego, doskonale wiem o tym, że gdyby nie Mój, to nasz kontakt urwałby się momentalnie.
Ten post to taki trochę zlepek różnych tematów :)
To zlepie jeszcze jeden. Nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale przestałam się malować. Czemu? Z lenistwa głownie ;p Jak malować się lubię, to zmywać to potem z siebie zawsze było dla mnie katorgą. Stwierdziłam, że lepiej jest zadbać o siebie niż próbować "maskować", zamiast podkładu, wybrałam krem. W sumie ten krem kupiłam nie dawno i nie kosztował mało, ale jestem z niego bardzo zadowolona. Generalnie domowe kosmetyki, to genialna sprawa, raczej ostatnio nie tworzę nic sama, ale nie raz mi się zdarzyło. Zastanawiam się jeszcze nad kupnem odżywki do rzęs i na pewno w niedługim czasie muszę zadbać bardziej o włosy, może jakieś tabletki ala skrzypovita.
Ostatnio cierpię na brak apetytu i to taki dość konkretny. Totalnie nie mam ochoty nic jeść, nie odczuwam wcale głodu, jem, żeby mieć siłę i żeby nie schudnąć, ale często np po zjedzeniu mnie mdli. Ale już chyba powoli mi to przechodzi.
We wtorek w końcu spotkam się z Moim, od tamtego piątku się z nim nie widziałam...
Jeszcze nie bardzo czuję to, że mam wakacje, może to przez to, że jeszcze nie mam wyników. Aż dziwnie jest nie musieć się uczyć. Obecnie mogę się trochę wyluzować, skończyć czytać wiedźmina, a niedługo mam zamiar się wziąć za jakąś przyjemną naukę.
Za niecały tydzień, bo już w czwartek lecimy do Anglii, w końcu mogę się w pełni cieszyć z wakacji, bo Mój ze mną jedzie.
Ten tydzień spędziłam u Mojego na mieszkaniu, jako, że miałam parę rzeczy do poprawy, to udostępnił mi kluczę. Najpierw byłam sama, to czułam się w sumie dziwnie, tak nienaturalnie, potem przyjechał Jego współlokator, ucieszyłam się bardzo, bo nie wiedzieć czemu nie służyła mi samotność. Siedzieliśmy tak ze sobą kilka dni, generalnie ja go bardzo lubię, ale była to trochę niezręczna sytuacja, wiem, że obydwoje to czuliśmy, ale nikt tego nie powiedział na głos. Nasze drogi są połączone tylko z powodu Mojego, doskonale wiem o tym, że gdyby nie Mój, to nasz kontakt urwałby się momentalnie.
Ten post to taki trochę zlepek różnych tematów :)
To zlepie jeszcze jeden. Nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale przestałam się malować. Czemu? Z lenistwa głownie ;p Jak malować się lubię, to zmywać to potem z siebie zawsze było dla mnie katorgą. Stwierdziłam, że lepiej jest zadbać o siebie niż próbować "maskować", zamiast podkładu, wybrałam krem. W sumie ten krem kupiłam nie dawno i nie kosztował mało, ale jestem z niego bardzo zadowolona. Generalnie domowe kosmetyki, to genialna sprawa, raczej ostatnio nie tworzę nic sama, ale nie raz mi się zdarzyło. Zastanawiam się jeszcze nad kupnem odżywki do rzęs i na pewno w niedługim czasie muszę zadbać bardziej o włosy, może jakieś tabletki ala skrzypovita.
Ostatnio cierpię na brak apetytu i to taki dość konkretny. Totalnie nie mam ochoty nic jeść, nie odczuwam wcale głodu, jem, żeby mieć siłę i żeby nie schudnąć, ale często np po zjedzeniu mnie mdli. Ale już chyba powoli mi to przechodzi.
We wtorek w końcu spotkam się z Moim, od tamtego piątku się z nim nie widziałam...
Subskrybuj:
Posty (Atom)