wtorek, 29 grudnia 2015

Jestem uszkodzona

Jestem uszkodzonym człowiekiem i nie, wcale nie mam tutaj na myśli mojego jąkania, ostatnio zeszło, to na inny plan, chociaż się nie zmniejszyło.

Jestem uszkodzona wewnętrznie, mój charakter jest uszkodzony.
Nie raz myślę o bardzo dziwnych rzeczach, często nie do końca świadomie.
Katuje się jakimiś wyimaginowanymi obrazami, które nasuwają mi się do głowy.

Desperacko poszukuje uwagi, najczęściej nieświadomie. Tak, mam 20 lat i ciągle niczym mała dziewczynka poszukuje uwagi.
Nie robię nic specjalnego w tym kierunku. Mój chory umysł chyba uważa, że smutek zapewni mi jakieś zainteresowanie ze strony innych. Z drugiej strony, ma on trochę racji, najczęściej wtedy ludzie są najbardziej zainteresowani.

Zastanawiam się teraz, czy cokolwiek robię dla siebie. Czy może przypadkiem wszystkie moje działania nie są podyktowane kimś innym. Żeby komuś sprawić przyjemność.
Bo hej, jak będę sprawiała komuś przyjemność, to może mnie zauważy, nie?

Dalej mam chłopaka. Brzmię trochę jakbym była bardzo nieszczęśliwa, to nie prawda. Po prostu, pragnę więcej uwagi niż on mi ofiarowuje, ale nie chce od niego tego wymagać, nie chce sztucznej uwagi, nie chce go przymuszać. Mało tego, bez przerwy uważam, że moje uczucia są przesadzone, że nie mam powodu być smutna, że to jest przecież irracjonalne. Dlatego nic nie mówię. Mam wrażenie, że cały smutek, wszystkie moje problemy, jakieś zastrzeżenia, są tylko marnym melodramatem odgrywanym w mojej głowie. Że nie są poważne.

Za bardzo mi zależy, w tym tkwi problem. Nie chce żeby zależało mi mniej, to są moje okruchy szczęścia, nie chcę ich stracić. Boje się to utracić. Ciągle jestem w pętli "co powinnam zrobić" "jak powinnam się zachować".

Nawet pisząc tego posta, gdzieś głęboko w głowie mam myśl "ale ja głupoty piszę".

Historia wielu ludzi pokazała, że jeżeli komuś zależy za bardzo, to potem się sparzy. Nie chcę być jedną z nich.

Co jest ze mną nie tak? Dlaczego tylko kilka dni rozłąki sprawia, że zaczynam mieć jakieś czarne wizje?