To chyba typowy syndrom pustej kartki, jeżeli się nie ma nic zapisanego, to niewiadomo jak zacząć.
Mam wielkie ambicje, mam plany odnośnie nauki, odnośnie małego biznesu, mam dużo planów. Często brakuje mi motywacji i samozaparcie, i boję się, że w tym wypadku będzie tak samo.
Niechce znowu za rok, myśleć co mogłabym umieć, albo w jakiej sytuacji bym była gdybym zaczęła działać od początku roku. Teraz działam, czasem mniej, czasem więcej, czasem wcale... Tego "wcale" nie powinno być. Powinnam działać chociaż malutkimi kroczkami, ale cały czas do przodu. Moja ambicja jest dużo dalej niż moje samozaparcie.
Mam wiele ebooków, których nie przeczytałam, zamiast czytać konkrety, to czytam pobieżnie i zapisuje żeby kiedyś przeczytać całkiem, tylko po to żeby zebrać jak najwięcej książek związanych z jakimś tematem, zamiast po prostu o tym temacie czytać.
Muszę zrobić porządek, w swoim pokoju i na swoim komputerze, w porządku człowiek lepiej myśli, czyściej...Sesja się zbliża, jakoś nie specjalnie się jej obawiam, bo uczyłam się w miare systematycznie. Ale i tak wiem, że powinnam siedzieć i już się zacząć do niej przygotowywać, jakos przez ostatni tydzień niewiele robiłam, bo miałam mniej na głowie. To mnie strasznie rozleniwiło, gdy nie mam presji czasu, to trudniej mi się zmotywować.
Co do ebooków, to kiedyś nawet ściągnęłam sobie ebook, o sztuce pisania, chciałabym kiedyś pisać lepiej i dokończyć książke, którą ledwie zaczęłam. Jest wiele umiejętności, które chciałabym posiąść, różne języki itd itd ale dziś zdałam sobie sprawę, że nie będę w stanie ogarnąć wszystkiego co chcę. Lepiej być ekspertem w jakiejś dziedzinie, niż mieć podstawową wiedzę, z kilkunastu dziedzin. Będę musiała ustalić sobie taką liste priorytetów. Na pewno odpada, nauka assemblera (jężyka programowania), mamy podstawy assemblera teraz na studiach i myślałam żeby po tym semestrze i tak jeszcze do assemblera usiąść, ale to faktycznie strata czasu, nie wciąga mnie to aż tak żeby mi się to w przyszłości przydało.
Piszę i piszę i przypominam sobie co chciałam napisać.
Inaczej wyobrażałam sobie swoje studia. W sensie, myślałam, że będą mniej towarzyskie dla mnie. Wszystko właściwie się zmieniło odkąd poznałam P. Poznałam mase różnych osób, miałam okazję dzięki jego współlokatorowi przetestować okulusa, co nie myślałam, że w ciągu 10 lat będzie mi dane! Pozatym, dzięki tej wyprowadzce, mam dwie znajomości z branży informatycznej, mój współlokator i jego brat. Obydwaj w innych firmach. Już nawet powiedzieli, że na 3 roku jak będę mieć więcej czasu, to mogę do nich przyjść na praktyke. Niespodziewałam się, że wyrobie sobie jakieś takie znajomości. Dobrze takowe posiadać.
Mama P miała operacje na mięśniaka, wszystko poszło ok, ale niedawno dostała zapalenia i trafiła do szpitala. Wiem, że on się o nią martwi, ja w sumie też, ale wiem, że nic jej nie będzie.
Chciałabym mu pomagać jak tylko mogę, nie zawsze jestem w stanie... On zasługuje na to żeby mu dobrze w życiu się powodziło, ma dobre serce i dużo w życiu przeszedł, pozatym jest mądry i zaradny więc dodatkowy atut żeby miał dobre życie.
On chcę się pogodzić ze swoją ex, bo mają wspólnych znajomych itp mówił mi, że w nią parę razy rozmawiał na fb, wiedziałam o tym. Czy byłam zazdrosna? Za pierwszy razem, ale rozumiem go, sama chciałabym się pogodzić z G2, ale u nas to akurat nie mozliwe.
Jego ex dalej jest na niego zła, bo dalej jak rozmawiają, to potrafią się pokłócić, on chcę się z nią spotkać twarzą w twarz i wyjaśnić wszystko. Wywołało to u mnie obawę, ale nie taką, że mógłby mnie zdradzić, tylko obawiam się czegoś niezależnego od niego... że wróci jego starę uczucie do niej. Tego się obawiam, bo to coś na co nie ma wpływu. Zapytał się mnie czy może się z nią spotkać... zgodziłam się. Czemu? Bo rozumiem go, a moje obawy znikną jeżeli on się z nią spotka i nic to między nami niezmieni. Jeżeli mamy być razem, to jego uczucie do niej nie wróci, a jeżeli miałoby być inaczej, to lepiej wcześniej niż później. Taka mała próba dobrze nam zrobi. Jestem zazdrosna, na myśl o nim i jej w jednym pomieszczeniu robi mi się nieprzyjemnie, ale nie wykluczone, że kiedyś w końcu ją poznam na jakiejś imprezie. Bardzo bym tego niechciała, na prawdę, bo już jestem do niej wrogo nastawiona, a co dopiero jakbyśmy się znalazły w jednym pomieszczeniu.
poniedziałek, 26 stycznia 2015
środa, 14 stycznia 2015
Drugi blog
Założyłam tego bloga o którym wspominałam w poprzednim poście. Nazwa jego jest bardzo ambitna i nie spotykana :D Gdyby ktoś miał ochotę zaglądnąć to zapraszam:
http://pokonacjakanie.blogspot.com/
http://pokonacjakanie.blogspot.com/
wtorek, 13 stycznia 2015
Coś poważnego?
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że już ponad rok prowadzę tego bloga. Jak znajdę chwile czasu, to chętnie sobie przypomne o czym wtedy pisałam :)
Wpadł mi do głowy pomysł. Wiele razy mówiłam, pisałam, myślałam, że chce się zmienić, że chce poprawić swoją mowe, często gęsto albo na gadaniu się kończyło, ale szybko się demotywowałam.
Analizując moją aktualną sytuacje, sądzę, że jest to najwyższy czas żeby porządnie się za to wziąć. Wiem, że mówiłam to wiele razy, ale nie ma sensu z góry zakładać, że polegne.
Żeby zebrać to w kupie i jakoś dodatkowo się motywować chcę założyć bloga, poświęconego typowo tej "drodze do lepszej mowy". Nie wiem czy jutro znajde czas, ale postaram się i założe go już jutro.
sobota, 10 stycznia 2015
Dobre i złe rzeczy
Nigdy nie wiem od czego zacząć. Tak czytam mojego ostatniego posta i postaram się pisać w miarę chronologicznie.
Były moje urodziny, spędziłam je miło z P. Co do P, to oficjalnie mogę powiedzieć, że jesteśmy razem już od jakiegoś czasu. Może trochę go opiszę. Poznaliśmy się przez wielki przypadek i dość nie typowo, chociaż chodzimy na ten sam kierunek, to nie poznaliśmy się najpierw osobiście. Od dłuższego czasu miałam wątpliwości co do związku z G2, a poznanie P je spotęgowały. On jest całkiem inny, może to banalnie brzmi, ale tak jest. Jest cierpliwy, sumienny czym przy okazji mnie motywuję do działania, jest bardzo inteligentny, kompletnie nie przeszkadza mu moje jąkanie, a przy okazji jest bardzo przystojny. Oczywiście nie składa się z samych zalet, ale ma bardzo niewiele wad, moim zdaniem. Czuję, że mu na mnie zależy, interesuje się tym co u mnie się dzieje, moimi problemami itp. Nawet pomagał mi znaleźć sobie mieszkanie, ale o tym potem.
Uważam, że poznając go miałam niesamowite szczęście, czuję się przy nim swobodnie i nie bardzo wiem, co on widzi we mnie :)
Jak związek z G2 traktowałam na zasadzie "Nie mamy szans na wspólną przyszłość", tak będąc z P nie mam takich myśli. Nie planuje już aż tak do przodu, to nawet nie jest nadzieja czy coś w tym stylu, ale uważam, że mamy szanse na wspólną przyszłość.
W grudniu nie działo się chyba nic nadzwyczajnego, nauka, stres przez to mieszkanie.
P pomagał mi szukać mieszkania i jeździł ze mną oglądać, miałam jedno na oku, nawet miałam podpisywać umowę, ale w dzień podpisywania umowy dostałam informacje, że oferta jest nie aktualna. Ostatecznie dopiero pod koniec grudnia znalazłam ten pokój w którym teraz mieszkam. Jest to pokój w domu, trochę daleko od uczelni, ale da się przeżyć.
Poprawka, w grudniu byłam na urodzinach P u niego, poznałam jego rodzinę i znajomych, było na prawdę bardzo fajnie :)
Sylwester spędziłam świetnie, z P poszliśmy do znajomej, którą poznałam na wyżej wymienionych urodzinach. Ta znajoma o dziwo mieszkała w moim mieście, więc ja nie musiałam nigdzie jeździć. To była impreza tematyczna, przebieraliśmy się za greckich bogów, wyglądaliśmy wszyscy świetnie. P był erosem i zrobił nawet własnoręcznie łuk i strzały, które działały i tym łukiem przez długi czas się bawiliśmy. Przed 12 poszliśmy na rynek, ubraliśmy spodnie i płaszcze, i w tych togach poszliśmy. Potem na rynku ściągnęliśmy te płaszcze czym przykuwaliśmy uwagę zgromadzonych innych ludzi, pytali się co my robimy itp. Robiliśmy sobie zdjęcia, było trochę zimno, ale nawet nie tak bardzo.
Nie wzięliśmy niestety żadnego szampana. Po odliczaniu, wszyscy zadowoleni i P powiedział, że mnie kocha, właściwie to wykrzyczał bo było głośno. Znamy się krótko, trochę mnie to zaskoczyło, ale nie przeraziło. Odpowiedziałam mu tym samym. Bardzo wbił mi się w głowę ten moment, dźwięk głosu jak to powiedział.
To był jeden z moich najlepszych sylwestrów i chyba mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że najlepszy. Mamy masę świetnych zdjęć.
Ale się rozpisuje... :)
Coś jeszcze o tym pokoju moim. Jest duży i dość ładny, ale jest w nim trochę zimno, co do współlokatorów, to koło mnie mieszka taki jeden facet, sympatyczny, dużo mówi, to z nim tak bardziej rozmawiam, dwóch pozostałych nawet nie miałam okazji poznać, wszyscy siedzą u siebie, a ich widziałam tylko raz przelotem. To mnie trochę też stresuje, że nie przebrnęliśmy przez tą oficjalną cześć, dlatego nie bardzo lubię przebywać we wspólnych pomieszczeniach typu kuchnia. Jeszcze ma się jakaś parka wprowadzić niedługo, co też mnie lekko stresuje i jeden współlokator się wyprowadza, bo dużo pił i robił syf więc będzie ktoś nowy...
Były moje urodziny, spędziłam je miło z P. Co do P, to oficjalnie mogę powiedzieć, że jesteśmy razem już od jakiegoś czasu. Może trochę go opiszę. Poznaliśmy się przez wielki przypadek i dość nie typowo, chociaż chodzimy na ten sam kierunek, to nie poznaliśmy się najpierw osobiście. Od dłuższego czasu miałam wątpliwości co do związku z G2, a poznanie P je spotęgowały. On jest całkiem inny, może to banalnie brzmi, ale tak jest. Jest cierpliwy, sumienny czym przy okazji mnie motywuję do działania, jest bardzo inteligentny, kompletnie nie przeszkadza mu moje jąkanie, a przy okazji jest bardzo przystojny. Oczywiście nie składa się z samych zalet, ale ma bardzo niewiele wad, moim zdaniem. Czuję, że mu na mnie zależy, interesuje się tym co u mnie się dzieje, moimi problemami itp. Nawet pomagał mi znaleźć sobie mieszkanie, ale o tym potem.
Uważam, że poznając go miałam niesamowite szczęście, czuję się przy nim swobodnie i nie bardzo wiem, co on widzi we mnie :)
Jak związek z G2 traktowałam na zasadzie "Nie mamy szans na wspólną przyszłość", tak będąc z P nie mam takich myśli. Nie planuje już aż tak do przodu, to nawet nie jest nadzieja czy coś w tym stylu, ale uważam, że mamy szanse na wspólną przyszłość.
W grudniu nie działo się chyba nic nadzwyczajnego, nauka, stres przez to mieszkanie.
P pomagał mi szukać mieszkania i jeździł ze mną oglądać, miałam jedno na oku, nawet miałam podpisywać umowę, ale w dzień podpisywania umowy dostałam informacje, że oferta jest nie aktualna. Ostatecznie dopiero pod koniec grudnia znalazłam ten pokój w którym teraz mieszkam. Jest to pokój w domu, trochę daleko od uczelni, ale da się przeżyć.
Poprawka, w grudniu byłam na urodzinach P u niego, poznałam jego rodzinę i znajomych, było na prawdę bardzo fajnie :)
Sylwester spędziłam świetnie, z P poszliśmy do znajomej, którą poznałam na wyżej wymienionych urodzinach. Ta znajoma o dziwo mieszkała w moim mieście, więc ja nie musiałam nigdzie jeździć. To była impreza tematyczna, przebieraliśmy się za greckich bogów, wyglądaliśmy wszyscy świetnie. P był erosem i zrobił nawet własnoręcznie łuk i strzały, które działały i tym łukiem przez długi czas się bawiliśmy. Przed 12 poszliśmy na rynek, ubraliśmy spodnie i płaszcze, i w tych togach poszliśmy. Potem na rynku ściągnęliśmy te płaszcze czym przykuwaliśmy uwagę zgromadzonych innych ludzi, pytali się co my robimy itp. Robiliśmy sobie zdjęcia, było trochę zimno, ale nawet nie tak bardzo.
Nie wzięliśmy niestety żadnego szampana. Po odliczaniu, wszyscy zadowoleni i P powiedział, że mnie kocha, właściwie to wykrzyczał bo było głośno. Znamy się krótko, trochę mnie to zaskoczyło, ale nie przeraziło. Odpowiedziałam mu tym samym. Bardzo wbił mi się w głowę ten moment, dźwięk głosu jak to powiedział.
To był jeden z moich najlepszych sylwestrów i chyba mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że najlepszy. Mamy masę świetnych zdjęć.
Ale się rozpisuje... :)
Coś jeszcze o tym pokoju moim. Jest duży i dość ładny, ale jest w nim trochę zimno, co do współlokatorów, to koło mnie mieszka taki jeden facet, sympatyczny, dużo mówi, to z nim tak bardziej rozmawiam, dwóch pozostałych nawet nie miałam okazji poznać, wszyscy siedzą u siebie, a ich widziałam tylko raz przelotem. To mnie trochę też stresuje, że nie przebrnęliśmy przez tą oficjalną cześć, dlatego nie bardzo lubię przebywać we wspólnych pomieszczeniach typu kuchnia. Jeszcze ma się jakaś parka wprowadzić niedługo, co też mnie lekko stresuje i jeden współlokator się wyprowadza, bo dużo pił i robił syf więc będzie ktoś nowy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)