poniedziałek, 25 maja 2015

Zdefiniowanie siebie i pasję w młodym wieku

Znowu czuję taką straszną niechęć do uczenia się tego co muszę, chciałabym się uczyć czegoś innego (w sensie nie uczyć się przedmiotów typu fizyka).
Pogubiłam się, ale to już chyba pisałam.
Ale pogubiłam się wewnętrznie, nie potrafię określić co się ze mną obecnie dzieje, raz nie moc, raz inspiracja ale brak czasu. Myślałam, że z biegiem czasu poznam siebie bardziej, ale obecnie mam wrażenie, że nie potrafię wewnętrznie nad sobą zapanować.
Mam mętlik w głowie, ciężko mi na czymś skupić myśli.

Może sport? Sport, z tego co pamiętam, zawsze wyzwalał u mnie późniejsze pokłady energii. Trzeba wrócić do ćwiczeń, szczególnie na kręgosłup, bo robię jemu wielką krzywdę. Siedzę w takich pozycjach, że kręgosłup powinien się na mnie obrazić. Ostatnio ciężko mi wysiedzieć 1,5h na zajęciach, ciągle się wiercę i jest mi nie wygodnie. Zdecydowanie muszę się ogarnąć.
Koniecznie. Muszę wygospodarować w niedługim czasie taki jeden dzień, w którym nie będę się uczyć nic, tylko będę uczyć się siebie. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Teraz na to wpadłam, to mi się przyda, zanalizowanie siebie + czytanie o koncentracji, motywacji itp.
Tyle, że teraz ciężko mi taki dzień znaleźć. Dziś uczyłam się za mało, powinnam więcej. Jutro i w środę, muszę ogarnąć fizykę ćwiczenia, fizykę laboratoria, analizę i algorytmy. W sumie nie ma tragedii, z laborek z fizyki mam mało, analizę już się troszkę uczyłam i algorytmy też. Ćwiczenia z fizyki mnie przerażają, co zajęcia mamy kolokwium, jak do poprzednich dawałam radę się przygotować, siadałam kilka dni wcześniej itp tak temat tego następnego kolokwium mnie przeraża.
W weekend też odpada. Muszę ogarnąć co kiedy mam, jakie kolokwia itp.
Roztrzepana jestem.

Przypomniałam sobie o czym chciałam pisać...
Za moich czasów, w sensie jak miałam jakieś 10-13 lat nikt mnie nie motywował, nie zachęcał do uczenia się czegoś nadprogramowo. Rodzice pilnowali mnie żebym odrabiała lekcje, ale nic poza tym. Nie wpajano mi, że hobby, pasja przynosi same profity. Nie tylko moi rodzice tego nie mówili, ale moje otoczenie też nie, nikt nie dał mi wtedy przykładu chociażby. 
Teraz dużo się zmieniło, nie w mojej rodzinie, mam na myśli to, że coraz bardziej stara się uświadomić młodym ludziom, że powinni gnać za marzeniami, mieć pasje. Chociażby w mediach, mimo iż to może być sposób reklamy czegoś, to nie jest ważne! Pokazuje się pasję, trud, wysiłek, sukces i satysfakcje. Żałuję, że za "moich czasów" nikt mi nie uświadomił takich rzecz, żałuje, byłabym o wiele dalej teraz. Ale nie ma co narzekać, na naukę nigdy nie jest za późno. 
Szukam czasem jakiś nowych blogów do poczytania i bardzo się cieszę jak natrafiam na jakieś młodsze osoby, które mają pasję, które o niej opowiadają. Takie pokolenie powinno się kształtować, ludzi ambitnych. Zdaję sobie sprawę, że to niestety jest mały procent, ale może kiedyś się to zmieni!

wtorek, 19 maja 2015

Podcięte skrzydła

Nie jestem kreatywna, zawsze mam z tym problem, podejrzewam, że jest to trochę spowodowane tym, że zawsze miałam podcinane skrzydła, każdy uważał moje pomyśły za bez sensu, a to dlatego, że miałam bardzo nie ambitne towarzystwo.
Często ciężko mi sobie poradzić za swoimi uczuciami, staram się tłumić w sobie te złe uczucia, bo chce być dobrym człowiekiem. Mam na myśli takie uczucia jak zazdrość itp
Czemu o tym wspominam? Bo odkąd poznałam Mojego, to muszę walczyć z takimi uczuciami, moja zazdrość nigdy nie jest taka, że chce żeby komuś nie wychodziło czy coś, tylko że sama bym tak chciała. Zawsze chciałam znaleźć sobie bardziej ambitne towarzystwo, a teraz kiedy je znalazłam czuje, że do niego nie bardzo pasuje. Brakuje mi czegoś z czego mogłabym być dumna, jakiejś umiejętności, dzięki której mogłabym powiedzieć "Tak, umiem to, to moja dziedzina".
Siostra Mojego jest artystką, robi naprawdę genialne pracę, sama kiedyś interesowałam się rysunkiem, ale nigdy nie byłabym w stanie dojść do takiego poziomu. Brak mi takiej inwencji twórczej i samozaparcia, nie tylko do rysunku.
Niby to prostę, uczysz się to w końcu będziesz w czymś dobry, ale dlaczego tak ciężko znależć motywacje do tego? Mam wrażenie, że moje umiejętności nigdy nie będą na tyle duże żebym czuła się dumna.
Uczę się dla siebie, oczywiście, ale bardzo miło byłoby usłyszeć jakiś komplement w strone moich umiejętności, takie komplementy sprawiają mi największą radość.

Nie potrafie pojąć to uczucie beznadziei i zniechęcenia, jakbym nie była w stanie nic dokonać.
Gubie się... Sesja tuż tuż, nie obawiam się jej, obawiam się wakacji. Była możliwość żeby Mój pojechał ze mną do Anglii, ale niestety to nie wypaliło, będziemy 2 miesiące z daleka od siebie, koszmar... Obawiam się wakacji też z tego powodu, ale nie tylko, obawiam się, że zmarnuję czas. Żałuję, że przed studiami nie uczyłam się więcej.
Nie umiem odpoczywać...

czwartek, 7 maja 2015

Wybuch

Mam dość dużo nauki, ale i dużo czasu na to, dlatego ustaliłam sobie taki plan minimum ile minimalnie i przy czym muszę spędzić czasu, jest prawie 24, a mi jeszcze została godzina ;p
Ale chce to zrobić, muszę być bardziej konsekwetna.

Kilka dni temu stała się nie codzienna rzecz, rozpłakałam się przy moim.
Bardzo mi zależy na jego opinii i on potrafi czasem powiedzieć coś co mnie na prawdę zaboli, nigdy raczej nie brałam tego aż tak do siebie jak tego dnia. Nie wiem czemu, aż tak łatwo było mnie tego dnia urazić, z 3 razy chciało mi się płakać ale się powstrzymywałam. Ale jak on zauważył moją minę, to zaczął się wypytywać czy się obraziłam za to co powiedział, zobaczył, że mam już czerwone oczy i zapytał się czy ja płaczę. Gdy ktoś się o to pyta to już wtedy łez się nie da powstrzymać. Jeszcze próbowałam mówić, że nie, nie płaczę, ale marny mój trud, chciałam się zaśmiać, a wyszedł z tego szloch i już wtedy nie wytrzymałam. Poruszyło to nim, nigdy jeszcze nie widział jak płaczę. Od razu mnie przeprosił, powiedział, że czasami się zapomina i, że jest mu bardzo przykro, bo nie powinnam przez niego płakać. Ten mój płacz, ta moja reakcja była lekko irracjonalna, bo on nie powiedział nic nadzwyczaj nie miłego. Żeby nie było, nie wyzywa mnie ani nic z tym rzeczy, po prostu czasem niechcący udaje mu się wejść w jakiś mój wrażliwy punkt, a tamtego dnia wszedł na chyba 3 takie wrażliwe punkty.
Było mi trochę głupio, nienawidze płakać przy kimś, jeszcze on powiedział, że zapamięta tą sytuacje, czego właściwie nie chciałam i on dobrze o tym wiedział. Ale to już nie było jakoś na złość.

Jutro wybieram się na basen, idę sama, bo tutaj nie ma nikogo z kim mogłabym popływać, a jak idę z siostrą i innymi znajomymi to oni chcą tylko siedzieć w aqua parku, a ja chcę się trochę zmęczyć.
Cóż jeszcze mogę napisać... Chcę wznowić naukę japońskiego :)
Dostałam od współlokatora Mojego kitkata z japonii o smaku zielonej herbaty, jest to takie "urocze", ze nie mam ochoty tego jeść. Ten batonik jest uroczy, nie współlokator, w gwoli wyjaśnienia :D
W niedziele wybory, miałam nie iść, ale Mój mnie przekonał, w sumie powinno się chodzić, mimo, że to tylko 1 głos.