niedziela, 6 marca 2016

Przemyślenia o obecnym stanie

Dawno nie pisałam tak nic po prostu, jakiś moich przemyśleń. Zwykle opisywałam co się u mnie działo, aby nie zapomnieć, bo ostatnio co raz mniej zapamiętuje zdarzeń. Bywał czas, że bardzo często zapamiętywałam całe rozmowy, kłótnie czy ważne rzeczy mi powiedziane. Teraz mam z tym ogromny problem, bardzo szybko zapominam o czym z kimś rozmawiałam, albo też dość często zapominam jakiś bardziej ważnych rzeczy, które ktoś mi powiedział.

Od dłuższego czasu żyje w ciągłej bieganinie, większość czasu spędzam na nauce. Daje mi to satysfakcje, ale ostatnio zauważyłam, że zaczęła mi przeszkadzać ta monotonia, że siedzenie cały czas w domu mnie męczy. Nigdy nie byłam typem socjalnym, zawsze stronie od ludzi, ale lubię czasem gdzieś z kimś wyjść, to odświeżające. Człowiek wtedy nie myśli o tym, co musi zrobić na jutro czy na za tydzień.
Spędzam tyle czasu na nauce, bo naprawdę chce to robić i chce w przyszłości pracować jako programista. Wiele osób mi mówiło, że i tak nie znajdę pracy w swoim zawodzie, nie cierpię tego typu gadania i nigdy w nie niewierze. Przecież kiedyś już usłyszałam, że nie pójdę na studia do Krakowa, a tu proszę :P

Nie jest mi łatwo, gdyby chodziło o sam fakt nauki, to miałabym 80% mniej stresów i zmartwień. Mówię oczywiście o moim wszechobecnym jąkaniu, mówią, że to nie powinno determinować mojego życia, że mimo to powinnam robić to co chce. Usilnie staram się to robić, ale ostatnio jest ze mną gorzej, z moją mową. Doszło do tego, że mam problem z powiedzeniem słowa "jestem" kiedy jest sprawdzana obecność. Irracjonalne prawda? Nie dokładnie wiem kiedy ten problem się narodził, ale wiem, że jest on dlatego, że obawiam się, że właśnie nie będę mieć obecności i będę musiała coś odrabiać, ustalać, co równa się temu, że będę musiała mówić. Ten strach tak sobie kiełkował powoli, teraz doszło to do etapu, że zastanawiam się czy na zajęciach będzie lista czy sprawdzenie obecności, czy prowadzący będzie się patrzył po sali żebym mogła się wspomóc podniesieniem ręki. Bo jeżeli ktoś nie będzie widział, że ja staram się zgłosić, to po prostu przeleci dalej uznając, że mnie nie ma i będzie trzeba mówić i tłumaczyć się, że jednak jestem.
Wiele osób mówi, nie denerwuj się, jak się denerwujesz to oddychaj parę razy głęboko, ale problem jest w tym, że ja się nie boje ogólnie. Mój strach narasta w chwili kiedy zbliża się do mojego nazwiska, nawet ciężko to nazwać strachem, określenie tego mała paniką będzie trafniejsze. Nie jestem niestety w stanie opanować paniki w tak krótkim czasie.

Wiem, że sama na sobie wywieram presje czy to z mową, czy z nauką, ale nie potrafię inaczej. Bo chce w swoich oczach być czegoś warta. To jest coś czego mi brakuje, mimo, że mam lepsze oceny niż większość ludzi na roku, mimo, że uważam się za bardziej ogarniętą niż reszta, to i tak podświadomie czuje się gorszą kategorią człowieka.

Ciągle towarzyszy mi lęk czy wyrobie się ze wszystkim co mam do roboty. Muszę znaleźć czas aby popracować nad sobą, jakąś relaksacje czy coś.
I generalnie powinnam zacząć ćwiczyć mowę, ale jakoś nie mam do tego motywacji, bo nigdy nie dawało to efektów na dłuższą metę. Wiem, że nigdy nie udawało mi się za długo wytrwać w tych ćwiczeniach. Ciągle towarzyszy mi przeświadczenie, że mową jak każda inna umiejętność, że byłabym w stanie to wytrenować czy odpowiednim nakładzie pracy, tak jak np nauka jazdy na snowboardzie, albo zrobienie szpagatu, czy nauka jakiegoś języka. Ale moja podświadomość pyta się mnie, jaką mam pewność, że to zadziała? Co robić aby sobie pomóc, nigdzie nie ma konkretnej instrukcji do tego. Do każdej innej umiejętności są instrukcje i gwarancja, będziesz ćwiczyć będziesz miał efekty, a w tym przypadku nie ma tej pewności...

3 komentarze:

  1. Doskonale Cię rozumiem zarówno jeżeli chodzi o zapominanie jak i o strach na zajęciach. Jeżeli chodzi o to pierwsze to mam dokładnie tak samo dlatego też piszę bloga w taki a nie inny sposób, a co do zajęć to mój problem nie ma nic wspólnego z jąkaniem, ale mam jakieś opory przed czytaniem na głos. Mam to chyba od zawsze. Kiedy na zajęciach w technikum czy teraz na studiach wykładowca prowadzący zajęcia bierze pierwszą z brzegu osobę do przeczytanie fragmentu prezentacji czy jakiejś instrukcji na laborkach czy czegokolwiek innego mnie oblewa zimny pot. Na szczęście na studiach zdarza się to bardzo rzadko. Dziwne jest to, że nie mam problemu z czytaniem czy prezentowaniem czegoś publicznie jeżeli wiem o czym to jest tzn. czytam własną prezentację czy coś takiego - problem pojawia się kiedy dostaję przed oczy tekst który widzę pierwszy raz. Jest to naprawdę bardzo dziwne i wynika pewnie z tego, że w podstawówce miałam problemy z płynnym czytaniem na głos. Obecnie też widzę różnicę między czytaniem na głos a po cichu, ale teraz jest to wina tylko i wyłączne jakiegoś lęku i blokady, która ciągnie się za mną od lat.
    W sumie chyba nigdy o tym nikomu nie mówiłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że podzieliłaś się tym ze mną. Strach przed czytaniem przy ludziach chyba bierze się z tego, że wymaga się od nas w tym wieku żebyśmy czytali płynnie, a każde odstępstwo jest traktowane jak coś typu braki w edukacji, co jest zupełnie niedorzeczne.

      Usuń
    2. Chore jest w tym wszystkim to, że ludzie nie zdają sobie sprawy jak działają barier w psychice i nie potrafią zrozumieć dlaczego ktoś może unikać czytania na głos skoro przeczytanie po cichu tekstu nie jest dla niego żadnym problemem.

      Usuń