Kryształowy żar płonie we mnie
uwięziony, schwytany do klatki,
zamknięty na kłódkę, zakopany pod
ziemią.
Mur wzniesiony ponad zasięgiem duszy,
wyciągnięte dłonie błagające o
litość,
paznokcie wbite w skaliste wejście.
Przegrywam, upadając raz za razem,
coraz bardziej osłabiona.
Ból nie pozwala mi wstać, a strach
przywiązuje do ziemi.
Nagle dłoń przede mną uniesiona,
skierowana w moją stronę.
Dłoń prawie śnieżno biała, jak
ręka anioła.
Kojący dotyk na moim policzku.
Nagle przeraźliwy strach woła na
alarm,
czy to na pewno jest prawdziwe?
Zawsze uważam, że wszystko co wychodzi spod mojej ręki jest nie doskonałe, ale postanowiłam umieścić tu słowa napisane przeze mnie przed chwilą. Poczułam jakiś rodzaj inspiracji, otworzyłam moją książkę, ale to nie było to co chciałam pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz