Ostatnio mam tendencje do myślenia w taki sposób jakbym pisała na blogu. Za dużo serialu oglądam ostatnio :-)
Jakiś czas temu "przeklasyfikowałam się " mam na myśli, to że w jakiś sposób określiłam siebie.
Żeby lepiej to wytłumaczyć, to muszę powiedzieć, że kiedyś, z jakieś 2 lata temu byłam taka szara, słuchałam takiej muzyki z top list przebojów. Zmieniło się to, najpierw przez przypadek trafiłam na jeden rockowy zespół, spodobał mi się więc słuchałam go długo. To jeszcze nie był ten etap. Właściwie od początku liceum, jestem w bliższych relacjach z taką grupą ludzi, których ludzie mogliby określić "metalami". To nie jest tak, że w jakiś sposób chciałam się do nich upodobnić czy przypodobać im. Kiedyś nudziło mi się i napisałam do kumpeli żeby mi podesłała jakiś fajny kawałek, który akurat słucha. Podesłała mi Marilyn Manson - Tainted Love. Obejrzałam to od razu z teledyskiem i głównie ten teledysk zapoczątkował tą moją "przemianę".
Pierwszy raz spotkałam się z tym zespołem, po obejrzeniu teledysku nie wiedziałam co o tym myśleć, podobało mi się i to bardzo, ale miałam takie poczucie, że to jest niewłaściwe.
Przez kilka dni chodziłam taka nabuzowana, zła, bo starałam się wyrzucić to z głowy i nawet myślałam, że właśnie ta piosenka działa na mnie w ten sposób. Teraz to mi się wydaje zabawne, ale faktycznie miałam taki problem, miałam wrażenie, że to jest po prostu złe. Usiadłam pewnego dnia, oglądałam ten teledysk z 20 razy pod rząd, cały czas jednakowo zafascynowana tym "światem" tam przedstawionym.
Od zawsze jakoś ciągnęło mnie do "mroczniejszych" ludzi, jeszcze przed słuchaniem takiej muzyki. W 1 klasie wpadł mi w oko właśnie jeden taki facet, ubrany na czarno, czarne, długie włosy i boskie spojrzenie. Do tej pory mi się podoba, nie znam go osobiście, wiem jak się nazywa, mogłabym się z nim poznać bez problemu, bo mój kuzyn zna go bardzo dobrze i moi znajomi również go znają, ale nie chce. Wole żeby został dla mnie takim obrazkiem :D
To nie tak, że odcięłam się od ludzi niesłuchających metalu. Dalej mam z nimi świetny kontakt, szanuje ich tak samo. Nie mam jakiejś swojej grupy metali z którymi wychodzę sobie na miasto. Po prostu w szkole głównie w takim towarzystwie "gustuje". Poza szkoła nie znam takich osób, może kiedyś poznam, kto wie.
Wracając do muzyki, zaczęłam interesować się zespołem i postacią Marilyna Mansona, przeczytałam nawet jego autobiografie i na prawdę bardzo dużo mi to dało. Oddemonizowałam w swoich oczach takie mroczniejsze rzeczy, takie powiązane z metalem, gotykiem itp. Jestem osobą niewierzącą, nie do końca ateistką, mam swój pogląd na religie, życie, śmierć itp. NIGDY nie byłam, nie będę satanistką, chociaż zaczęłam czytać trochę o satanizmie i dowiedziałam się, że jest wielka przepaść pomiędzy tym jak satanizm postrzegają sataniści, a jak inni ludzie. Satanizm z szatanem niewiele wspólnego ma tak na prawdę.
Teraz jestem zakochana w cięższej muzyce, chociaż lubię potańczyć do takiej normalnej, klubowej muzyki.
To zainteresowanie się taką "mroczniejszą" stroną muzyki, ubioru itp pozwoliło mi zaakceptować tą właśnie cząstkę mnie, którą przez wiele lat starałam się tłamsić. Teraz wiem, że nawet jakbym nagle stwierdziła, że jestem lesbijką i że przerzuciłam się na hinduizm, to zaakceptowałabym taką siebie bez problemu.
Jestem bardzo niepozorną osobą, z wyglądu i z zachowania przy ludziach którzy mnie mało znają. Nie dawno znalazłam w sobie odwagę by zacząć zmieniać swój wygląd i teraz powoli, sukcesywne wzbogacam moją szafę o czarne rzeczy.
Jedna z najważniejszych rzeczy z których zdałam sobie sprawę, "metale, goci, emo" itp są najczęściej bardziej wartościowymi i życzliwymi ludźmi niż ci "normalni".
Nie jestem wcieleniem szatana :)
Myślę, że lepiej być określoną niż nijaką.. ;)
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
Usuń