Dojrzałam.
Wyrosłam z bardzo wielu negatywnych uczuć, do siebie samej, ale i do innych.
Kiedyś bardzo drażnił mnie mój ojciec i jego poczucie, że on wszystko wie najlepiej, teraz jest mi to obojętne, lekko mnie śmieszy. Dojrzałam do większej szczerości z ludźmi, staram się nie kłamać i idzie mi to bardzo dobrze.
Nie jestem pewna czy pisałam o tym, że Mój brał udział w konkursie programistycznym. Nie będę się wdawać w szczegóły, ale dziś była prezentacja ich projektów, Mój, wraz ze współlokatorem prezentowali swoje dzieło. Przyszłam na to specjalnie, bo na uczelnie miałam dopiero na 11:30, a i tak olałam jeden wykład żeby być tam do końca. Nie żaluje ani minuty, którą tam spędziłam, gdybym tam nie była to bym okropnie żałowała, widząć Jego przemawiającego byłam niesamowiście dumna. Mimo, że parę dni wczęśniej jeszcze byłam trochę zazdrosna, że ja niebiorę w tym udziału, ale od kilku dni nie. Od kilku dni jestem z niego bardzo dumna, zasłużył. Powiedział mi, że bardzo się cieszy, że byłam tam z nim. Nie wyobrażam sobie żeby mogłoby mnie tam nie być.
Wczoraj miałam bardzo dużo nie spożytkowanej energii więc pomyślałam czyby sobie nie pobiegać, jak pomyślałam tak też zrobiłam. Nie mam rewelacyjnej kondycji, kiedyś w 5 minut byłam okropnie zmachana, ale dzięki basenowi na który chodzę raz w tygodniu kondycja mi się poprawiła. Dziś też sobie pobiegałam, ok 20 min, mogłabym dłużej, ale zrobiłam ten błąd, że jakąś godzinę wcześniej zjadłam obiad i już po tych 20 min czułam, że mi podchodzi do gardła :p Na pewno bieganie to nie będzie coś co będę robić regularnie, ale postaram się jak najczęściej. Kiedyś chciałam biegać, ale zrezygnowałam jak nie mogłam ubiec 5 min :D Chciałabym w ciągu 10 lat przebieg maraton, a w ciągu 5 lat pół maraton, jest to do wykonania :)
Mam luźniejszy tydzień, powinnam się pouczyć się jakoś nie mogę się zebrać do tego kompletnie. Ale nabrała mnie trochę wena do pisania więc może to porobie.
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
środa, 22 kwietnia 2015
Dawca szpiku
Stres towarzyszy mi na codzień, nie sądzę żeby był chodz jeden dzień kiedy się nie stresowałam, takie życie jąkały. Często, gęsto ten stres jest z "błahych" dla innych ludzi powodów.
Ale to o stresie chyba tyle, nie mam dziś nastroju na taki temat. Bo ogólnie nastrój mam całkiem dobry.
Zapisałam się jako dawca szpiku kostnego. Wiele razy o tym myślałam, ale nigdy nie potrafiłam się ogarnąć żeby się zapisać, a dziś idąc przez AGH zauwazyłam bilbord "dzień dawcy szpiku kostnego" czy coś w tym stylu, była tam podana strona, to zapisałam sobie adres, na systemach operacyjnych zerknęłam sobie na tą stronę i tam się dowiedziałam, że dziś i jutro na AGH można się zapisać jako dawca. Chciałam pójść, ale nie byłam pewna czy faktycznie się odważę (ze względu na moją mowę), ale będąc pod głównym budynkiem nie czułam stresu, weszłam do środka, rozglądnęłam się i zagadałam do dziewczyn, które przyjmowały i one przekierowały mnie dalej. Tam dwie wolontariuszki wytłumaczyły mi na czym polega zabieg itp przeprowadziły ze mną wywiad czy nie jestem na coś chora, potem wypełniłam kartę i pobrałam wymaz, całość zajęła mi jakieś 15-20 min. Wyszłam bardzo zadowolona z siebie, że nie stchórzyłam, że dobrze mi poszło z mową i że w końcu to zrobiłam, bo być może kiedyś uratuje komuś życie.
Myślę jeszcze żeby w niedługim czasie iść oddać krew, nigdy nie byłam, G2 mnie wyciągał, ale nie chciałam isc bo planowałam tatuaż w niedługim czasie, ale teraz tatuaż odłożyłam w czasie z powodu po prostu tego że nie mam pięniędzy na niego :)
Przy okazji będę mieć okazje dowiedzieć się jaką mam grupę krwi, bo żywcem nie wiem :)
Na tym skończę, bo delikatnie mi się humor popsuł, ale to nie ważne :)
Ale to o stresie chyba tyle, nie mam dziś nastroju na taki temat. Bo ogólnie nastrój mam całkiem dobry.
Zapisałam się jako dawca szpiku kostnego. Wiele razy o tym myślałam, ale nigdy nie potrafiłam się ogarnąć żeby się zapisać, a dziś idąc przez AGH zauwazyłam bilbord "dzień dawcy szpiku kostnego" czy coś w tym stylu, była tam podana strona, to zapisałam sobie adres, na systemach operacyjnych zerknęłam sobie na tą stronę i tam się dowiedziałam, że dziś i jutro na AGH można się zapisać jako dawca. Chciałam pójść, ale nie byłam pewna czy faktycznie się odważę (ze względu na moją mowę), ale będąc pod głównym budynkiem nie czułam stresu, weszłam do środka, rozglądnęłam się i zagadałam do dziewczyn, które przyjmowały i one przekierowały mnie dalej. Tam dwie wolontariuszki wytłumaczyły mi na czym polega zabieg itp przeprowadziły ze mną wywiad czy nie jestem na coś chora, potem wypełniłam kartę i pobrałam wymaz, całość zajęła mi jakieś 15-20 min. Wyszłam bardzo zadowolona z siebie, że nie stchórzyłam, że dobrze mi poszło z mową i że w końcu to zrobiłam, bo być może kiedyś uratuje komuś życie.
Myślę jeszcze żeby w niedługim czasie iść oddać krew, nigdy nie byłam, G2 mnie wyciągał, ale nie chciałam isc bo planowałam tatuaż w niedługim czasie, ale teraz tatuaż odłożyłam w czasie z powodu po prostu tego że nie mam pięniędzy na niego :)
Przy okazji będę mieć okazje dowiedzieć się jaką mam grupę krwi, bo żywcem nie wiem :)
Na tym skończę, bo delikatnie mi się humor popsuł, ale to nie ważne :)
środa, 15 kwietnia 2015
Roztargnienie
Mam ostatnio trochę więcej czasu, a nie potrafie sie uczyć, nawet jak się zmuszam do nauki to idzie mi to bardzo topornie. Nie wiem na co mi mija cały ten czas. Irytuje mnie, gdy czegoś nie rozumiem, jak fizyki z której jutro mam kolokwium, a które postanowiłam sobie odpuścić, bo pierwsze kolokwium mi dobrze poszło. Analiza matematyczna też mnie martwi, mam gościa tyrana xd
Połowa grupy się od niego przepisała, ja nie zamierzam, miałam z nim w tamtym semestrze, jest bardzo wymagający, ale idzie z nim wytrzymać, mam do niego szacunek. Ale potrafi dowalić takim pytaniem, że nie wiadomo potem ile to jest 2+2. Z moim ostatnio jest trochę inaczej, mam wrażenie, że stał się trochę bardziej oschły, nie wiem czemu, martwi mnie to.
Nigdy na nikim mi tak nie zależało, niechce przegapić jakiegoś ważnego momentu przez który nasz związek się rozpadnie czy coś.
Z nauką u mnie jest tak, że ja strasznie chce czytać o innych rzeczach, ale się powtrzymuje bo muszę się uczyć na studia i jest to wysoce nie efektywne. Ciężko mi znależć dobry balans.
Generalnie chodzę ostatnio podirytowana, może za bardzo się doszukuje niejasności.
Połowa grupy się od niego przepisała, ja nie zamierzam, miałam z nim w tamtym semestrze, jest bardzo wymagający, ale idzie z nim wytrzymać, mam do niego szacunek. Ale potrafi dowalić takim pytaniem, że nie wiadomo potem ile to jest 2+2. Z moim ostatnio jest trochę inaczej, mam wrażenie, że stał się trochę bardziej oschły, nie wiem czemu, martwi mnie to.
Nigdy na nikim mi tak nie zależało, niechce przegapić jakiegoś ważnego momentu przez który nasz związek się rozpadnie czy coś.
Z nauką u mnie jest tak, że ja strasznie chce czytać o innych rzeczach, ale się powtrzymuje bo muszę się uczyć na studia i jest to wysoce nie efektywne. Ciężko mi znależć dobry balans.
Generalnie chodzę ostatnio podirytowana, może za bardzo się doszukuje niejasności.
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
Metal fest i studia
W weekend byłam u Mojego, mieliśmy iść do jego kumpla na urodziny, ale coś mu wypadło i tak nasz weekend zleciał głównie na naucę, ale poszliśmy w sobote na koncert.
Ten koncert nosił nazwę Metal fest, nie muszę tłumaczyć jakiego typu to była muzyka :D
Był to mój pierwszy koncert tego typu. To był mały koncert, zorganizowany w miejskim domu kultury, właściwie to jest tam co roku, ale małe koncerty mają swoje uroki. Kiedy staliśmy i czekaliśmy na wejście, to tak się rozglądałam i tak nie byłam pewna czy tam pasuje.
Ale kiedy weszliśmy do środka i muzyka zabrzmiała od razu poczułam się tam dobrze, bardzo dobrze. Były 4 zespoły, z czego 3 grały bardzo fajnie. Przy drugim zespole poszliśmy pod scenę, nie dość, że nigdy nie byłam na koncercie metalowym, to nigdy nie byłam pod sceną, nie wiedziałam czy będę wiedzieć jak się zachować, ale szybko moje obawy znikły, ruszałam się tak jak czuję i bawiłam się świetnie.
Niesamowicie przyjemnie mi się patrzyło na Mojego bawiącego się w ten sposób, jeden z przyjemniejszych widoków. Nie było pogo chociaż chciałabym i tego spróbować xd
Trzeci zespół był słaby dlatego trochę humory nam się pogorszyły, Mojemu znacznie, co mi dodatkowo pogorszyło, nie potrafie się bawić kiedy on ma zły humor. Ale czwarty zespół nam go poprawił, chociaż żałuje, że nie byliśmy dłużej pod sceną.
Na pewno na tym koncercie panował chaos, ale taki bardzo pozytywny. Taki wyzwalający chaos. I towarzystwo bardzo kulturalnie się bawiło oprócz trzech oszołomów, którzy wchodzili na scene i wskakiwali na ludzi. Dlatego żaluję, że nie byliśmy pod sceną dłużej, taki chaos jest mi potrzebny, tak żeby hamulce puściły (oczywiście wszystko w granicy rozsądku), żeby zatracić się w zabawie.
Dlatego czuję niedosyt, potrzebuje czegoś takiego żeby zmyć z siebie okruchy stresu, które zostają zawsze.
Ostatnio mam trochę problem ze sobą, szybko się irytuję i ciężko mi się za coś wziąć.
Ten semestr na studiach jest dla mnie jak na razie przynajmniej łatwiejszy niż poprzedni. I nauki nie ma aż tak kosmicznie dużo i mam całkiem fajny podział godzin. Na razie mam całkiem przyzwoite oceny. Z fizyki w czwartek odda nam kolokwia, którę wiem, że napisałam całkiem dobrze, bo sie uczyłam. Z algorytmów mam obecnie maksimum z maksimum, czyli 2 pkt za 1 kartkowke, 2 za drugą i 5 za zadanie. Jestem z tego dumna, bo to jest dla nas najważniejszy przedmiot w tym semestrze. Muszę tylko labolatoria z fizyki popoprawiać, bo wejściówki trochę zawaliłam, te labolatoria są totalnie bez sensu i każdy tak uważa, liczenie jakiś pierdół, które nie raz nie wiadomo jak wyliczyć, szuka się na necie i nic nie jest napisane... Ale na szczęście tylko do połowy mają mają być. Wgl mam wrażenie, że jakoś szybko ten semestr mija, niby zaczął się w marcu, ale tu już połowa kwietnia, a w czerwcu już koniec. Jakoś nie bardzo się cieszę na wakacje, chyba, że wyjdzie, że Mój pojedzie ze mną o czym też się martwię. Ale we wakacje będę więcej czasu żeby zająć się typowo nauką rzeczy, które się chce. Chcę ostro przysiąść nad programowaniem, w końcu to ma być mój zawód.
Ten koncert nosił nazwę Metal fest, nie muszę tłumaczyć jakiego typu to była muzyka :D
Był to mój pierwszy koncert tego typu. To był mały koncert, zorganizowany w miejskim domu kultury, właściwie to jest tam co roku, ale małe koncerty mają swoje uroki. Kiedy staliśmy i czekaliśmy na wejście, to tak się rozglądałam i tak nie byłam pewna czy tam pasuje.
Ale kiedy weszliśmy do środka i muzyka zabrzmiała od razu poczułam się tam dobrze, bardzo dobrze. Były 4 zespoły, z czego 3 grały bardzo fajnie. Przy drugim zespole poszliśmy pod scenę, nie dość, że nigdy nie byłam na koncercie metalowym, to nigdy nie byłam pod sceną, nie wiedziałam czy będę wiedzieć jak się zachować, ale szybko moje obawy znikły, ruszałam się tak jak czuję i bawiłam się świetnie.
Niesamowicie przyjemnie mi się patrzyło na Mojego bawiącego się w ten sposób, jeden z przyjemniejszych widoków. Nie było pogo chociaż chciałabym i tego spróbować xd
Trzeci zespół był słaby dlatego trochę humory nam się pogorszyły, Mojemu znacznie, co mi dodatkowo pogorszyło, nie potrafie się bawić kiedy on ma zły humor. Ale czwarty zespół nam go poprawił, chociaż żałuje, że nie byliśmy dłużej pod sceną.
Na pewno na tym koncercie panował chaos, ale taki bardzo pozytywny. Taki wyzwalający chaos. I towarzystwo bardzo kulturalnie się bawiło oprócz trzech oszołomów, którzy wchodzili na scene i wskakiwali na ludzi. Dlatego żaluję, że nie byliśmy pod sceną dłużej, taki chaos jest mi potrzebny, tak żeby hamulce puściły (oczywiście wszystko w granicy rozsądku), żeby zatracić się w zabawie.
Dlatego czuję niedosyt, potrzebuje czegoś takiego żeby zmyć z siebie okruchy stresu, które zostają zawsze.
Ostatnio mam trochę problem ze sobą, szybko się irytuję i ciężko mi się za coś wziąć.
Ten semestr na studiach jest dla mnie jak na razie przynajmniej łatwiejszy niż poprzedni. I nauki nie ma aż tak kosmicznie dużo i mam całkiem fajny podział godzin. Na razie mam całkiem przyzwoite oceny. Z fizyki w czwartek odda nam kolokwia, którę wiem, że napisałam całkiem dobrze, bo sie uczyłam. Z algorytmów mam obecnie maksimum z maksimum, czyli 2 pkt za 1 kartkowke, 2 za drugą i 5 za zadanie. Jestem z tego dumna, bo to jest dla nas najważniejszy przedmiot w tym semestrze. Muszę tylko labolatoria z fizyki popoprawiać, bo wejściówki trochę zawaliłam, te labolatoria są totalnie bez sensu i każdy tak uważa, liczenie jakiś pierdół, które nie raz nie wiadomo jak wyliczyć, szuka się na necie i nic nie jest napisane... Ale na szczęście tylko do połowy mają mają być. Wgl mam wrażenie, że jakoś szybko ten semestr mija, niby zaczął się w marcu, ale tu już połowa kwietnia, a w czerwcu już koniec. Jakoś nie bardzo się cieszę na wakacje, chyba, że wyjdzie, że Mój pojedzie ze mną o czym też się martwię. Ale we wakacje będę więcej czasu żeby zająć się typowo nauką rzeczy, które się chce. Chcę ostro przysiąść nad programowaniem, w końcu to ma być mój zawód.
sobota, 4 kwietnia 2015
Jest dobrze
Brakuje mi czasu, ciągle. A przynajmniej takie wrażenie odczuwam bardzo często.
Bardzo często myśle o jakimś wyjściu towarzyskim w kategorii "ile czasu strace, ktory moglabym poswiecic na nauce". Nie uczę się wcale, aż tak dużo jak powinnam i jak bym chciała, nie uczę się mało, ale nie potrafie się zmotywować na tyle żeby uczyć się konkretnie cały dzień. Pare godzin owszem, ale nie cały dzień i mam trochę wyrzuty sumienia do samej siebie, że marnuje czas.
Teraz są święta, 2 na 3 dni do tej pory się uczyłam, ale dalej mam wrażenie, że robie za mało, że mam za mało czasu, że święta się zaraz skończą, a ja czegoś nie ogarne. A trochę do ogarnięcia mam, może nie aż tak dużo, ale trochę tego jest.
Jeszcze denerwuje mnie niekompetencja kumpla z którym jestem/byłam w grupie na labolatoriach z fizyki, miał zrobić sprawozdanie, pisaliśmy nawet poprzedniego dnia, a on na następny dzień sobie nie przyszedł nic mnie nie informując i potem nie racząć nic wyjaśnić nawet.
Bardzo lubię się uczyć, serio, rzeczy, które mnie interesują, a studia dają mi taką możliwość, przynajmniej w znacznym stopniu. Są przedmioty, które mnie irytują, ale ostatnio nawet udało mi się ogarnąć trochę fizyki, z czego byłam dumna. Mam duże ambicje i chce trochę dorównać wiedzą do Mojego. Dużo mi brakuje do wiedzy i umiejętności jakie chciałabym posiadać, ale jest coś ciekawego w tej podróży do mądrości :)
Pewnie kiedyś to mówiłam, ale nie ma dla mnie większego komplementu niż pochwała moich umiejętności czy wiedzy.
Nie wiem czemu, bardzo bardzo często jak się napije to płaczę, ciężko mi samej zrozumieć czemu, bardzo łatwo mnie wtedy wprowadzić w taki stan depresyjny. Nie lubie tego, potem zawsze czuje się dziwnie.
Dawno w mojej lodówce nie było tyle jedzenia, to w świętach jest super, szczególnie dla studenta :D
Nie wiem czy wspominałam, że razem jest plan żeby Mój pojechał ze mną na wakacje do Anglii do rodziców, niedługo będę się przymierzać do rozmowy z nimi. Nie wiem jak ich przekonać, bo największym problemem to jest kwestia spania, ich mieszkanie/dom nie jest za duże i boje się, że mogą się uprzeć i nie dać się przekonać. Bardzo bym chciała być tam z nim z kilku powodów.
1.Będzie mógł sobie dorobić.
2.Będzie dla mnie wsparciem i z nim na pewno nie będę się nudzić tak jak w poprzednie wakacje.
3.Nie będę musieć za nim tęsknić.
I jeszcze parę innych rzeczy. Nie wyobrażam sobie spędzić daleko od niego 3 miesiące, ta wizja mnie przeraża. Gdy byłam z G2 to będąc w Anglii mocno tęskniłam chociaż moje uczucia do G2 nie były choć w połowie tak mocne jak do Mojego. Boje się, że będzie ciężko przekonać moich rodziców, szczególnie, że kiepska ze mnie dyplomatka.
Chyba mogę stwierdzić, że jestem szczęśliwa dzięki Niemu.
Nigdy nie potrafiłam chociażby pomyśleć o tym, że jestem szczęśliwa, a teraz sądzę, że chyba tak jest. Na razie wszystko układa się dobrze, mam Jego, uczę się tego czego chciałam, jestem względnie zadowolona z tego jak teraz wygląda moje życie. Zawsze mogło być lepiej, ale już nie wybrzydzajmy :D Jest dobrze.
Bardzo często myśle o jakimś wyjściu towarzyskim w kategorii "ile czasu strace, ktory moglabym poswiecic na nauce". Nie uczę się wcale, aż tak dużo jak powinnam i jak bym chciała, nie uczę się mało, ale nie potrafie się zmotywować na tyle żeby uczyć się konkretnie cały dzień. Pare godzin owszem, ale nie cały dzień i mam trochę wyrzuty sumienia do samej siebie, że marnuje czas.
Teraz są święta, 2 na 3 dni do tej pory się uczyłam, ale dalej mam wrażenie, że robie za mało, że mam za mało czasu, że święta się zaraz skończą, a ja czegoś nie ogarne. A trochę do ogarnięcia mam, może nie aż tak dużo, ale trochę tego jest.
Jeszcze denerwuje mnie niekompetencja kumpla z którym jestem/byłam w grupie na labolatoriach z fizyki, miał zrobić sprawozdanie, pisaliśmy nawet poprzedniego dnia, a on na następny dzień sobie nie przyszedł nic mnie nie informując i potem nie racząć nic wyjaśnić nawet.
Bardzo lubię się uczyć, serio, rzeczy, które mnie interesują, a studia dają mi taką możliwość, przynajmniej w znacznym stopniu. Są przedmioty, które mnie irytują, ale ostatnio nawet udało mi się ogarnąć trochę fizyki, z czego byłam dumna. Mam duże ambicje i chce trochę dorównać wiedzą do Mojego. Dużo mi brakuje do wiedzy i umiejętności jakie chciałabym posiadać, ale jest coś ciekawego w tej podróży do mądrości :)
Pewnie kiedyś to mówiłam, ale nie ma dla mnie większego komplementu niż pochwała moich umiejętności czy wiedzy.
Nie wiem czemu, bardzo bardzo często jak się napije to płaczę, ciężko mi samej zrozumieć czemu, bardzo łatwo mnie wtedy wprowadzić w taki stan depresyjny. Nie lubie tego, potem zawsze czuje się dziwnie.
Dawno w mojej lodówce nie było tyle jedzenia, to w świętach jest super, szczególnie dla studenta :D
Nie wiem czy wspominałam, że razem jest plan żeby Mój pojechał ze mną na wakacje do Anglii do rodziców, niedługo będę się przymierzać do rozmowy z nimi. Nie wiem jak ich przekonać, bo największym problemem to jest kwestia spania, ich mieszkanie/dom nie jest za duże i boje się, że mogą się uprzeć i nie dać się przekonać. Bardzo bym chciała być tam z nim z kilku powodów.
1.Będzie mógł sobie dorobić.
2.Będzie dla mnie wsparciem i z nim na pewno nie będę się nudzić tak jak w poprzednie wakacje.
3.Nie będę musieć za nim tęsknić.
I jeszcze parę innych rzeczy. Nie wyobrażam sobie spędzić daleko od niego 3 miesiące, ta wizja mnie przeraża. Gdy byłam z G2 to będąc w Anglii mocno tęskniłam chociaż moje uczucia do G2 nie były choć w połowie tak mocne jak do Mojego. Boje się, że będzie ciężko przekonać moich rodziców, szczególnie, że kiepska ze mnie dyplomatka.
Chyba mogę stwierdzić, że jestem szczęśliwa dzięki Niemu.
Nigdy nie potrafiłam chociażby pomyśleć o tym, że jestem szczęśliwa, a teraz sądzę, że chyba tak jest. Na razie wszystko układa się dobrze, mam Jego, uczę się tego czego chciałam, jestem względnie zadowolona z tego jak teraz wygląda moje życie. Zawsze mogło być lepiej, ale już nie wybrzydzajmy :D Jest dobrze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)