poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Metal fest i studia

W weekend byłam u Mojego, mieliśmy iść do jego kumpla na urodziny, ale coś mu wypadło i tak nasz weekend zleciał głównie na naucę, ale poszliśmy w sobote na koncert.
Ten koncert nosił nazwę Metal fest, nie muszę tłumaczyć jakiego typu to była muzyka :D
Był to mój pierwszy koncert tego typu. To był mały koncert, zorganizowany w miejskim domu kultury, właściwie to jest tam co roku, ale małe koncerty mają swoje uroki. Kiedy staliśmy i czekaliśmy na wejście, to tak się rozglądałam i tak nie byłam pewna czy tam pasuje.
Ale kiedy weszliśmy do środka i muzyka zabrzmiała od razu poczułam się tam dobrze, bardzo dobrze. Były 4 zespoły, z czego 3 grały bardzo fajnie. Przy drugim zespole poszliśmy pod scenę, nie dość, że nigdy nie byłam na koncercie metalowym, to nigdy nie byłam pod sceną, nie wiedziałam czy będę wiedzieć jak się zachować, ale szybko moje obawy znikły, ruszałam się tak jak czuję i bawiłam się świetnie.
Niesamowicie przyjemnie mi się patrzyło na Mojego bawiącego się w ten sposób, jeden z przyjemniejszych widoków. Nie było pogo chociaż chciałabym i tego spróbować xd
Trzeci zespół był słaby dlatego trochę humory nam się pogorszyły, Mojemu znacznie, co mi dodatkowo pogorszyło, nie potrafie się bawić kiedy on ma zły humor. Ale czwarty zespół nam go poprawił, chociaż żałuje, że nie byliśmy dłużej pod sceną.

Na pewno na tym koncercie panował chaos, ale taki bardzo pozytywny. Taki wyzwalający chaos. I towarzystwo bardzo kulturalnie się bawiło oprócz trzech oszołomów, którzy wchodzili na scene i wskakiwali na ludzi. Dlatego żaluję, że nie byliśmy pod sceną dłużej, taki chaos jest mi potrzebny, tak żeby hamulce puściły (oczywiście wszystko w granicy rozsądku), żeby zatracić się w zabawie.
Dlatego czuję niedosyt, potrzebuje czegoś takiego żeby zmyć z siebie okruchy stresu, które zostają zawsze.

Ostatnio mam trochę problem ze sobą, szybko się irytuję i ciężko mi się za coś wziąć.

Ten semestr na studiach jest dla mnie jak na razie przynajmniej łatwiejszy niż poprzedni. I nauki nie ma aż tak kosmicznie dużo i mam całkiem fajny podział godzin. Na razie mam całkiem przyzwoite oceny. Z fizyki w czwartek odda nam kolokwia, którę wiem, że napisałam całkiem dobrze, bo sie uczyłam. Z algorytmów mam obecnie maksimum z maksimum, czyli 2 pkt za 1 kartkowke, 2 za drugą i 5 za zadanie. Jestem z tego dumna, bo to jest dla nas najważniejszy przedmiot w tym semestrze. Muszę tylko labolatoria z fizyki popoprawiać, bo wejściówki trochę zawaliłam, te labolatoria są totalnie bez sensu i każdy tak uważa, liczenie jakiś pierdół, które nie raz nie wiadomo jak wyliczyć, szuka się na necie i nic nie jest napisane... Ale na szczęście tylko do połowy mają mają być. Wgl mam wrażenie, że jakoś szybko ten semestr mija, niby zaczął się w marcu, ale tu już połowa kwietnia, a w czerwcu już koniec. Jakoś nie bardzo się cieszę na wakacje, chyba, że wyjdzie, że Mój pojedzie ze mną o czym też się martwię. Ale we wakacje będę więcej czasu żeby zająć się typowo nauką rzeczy, które się chce. Chcę ostro przysiąść nad programowaniem, w końcu to ma być mój zawód.

1 komentarz:

  1. Ja jakoś nie mogę się skupić na studiach. Tak w sumie to jakoś nie mogę się wybrać na uczelnie. Wróciłam na święta do domu - święta się skończyły, a ja nadal siedzę w domu. Na szczęście sporo zajęć mi odwołali i niewiele straciłam, ale w niedziele w końcu muszę wpakować się w pociąg i wrócić do studenckiej rzeczywistości. Ja też nie wiem kiedy ten czas zleciał. Jeszcze niedawno była sesja, a tu już kolejna za niedługo. Już widzę jak nagle posypia się kolokwia i egzaminy i sama ta myśl mnie przeraża.
    Fajnie, że dobrze sobie radzisz i ten semestr nie sprawia ci większych trudności.
    Powodzenia i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń