Dużo zmian w moim życiu zaszło.
Zerwałam z G2, po wielu rozmyślaniach w końcu odważyłam się to zrobić.
Nie było to dla mnie łatwe, sprawiło mi ból to, że go skrzywdziłam.
Prędzej czy później to musiało się stać, kompletnie do siebie nie pasowaliśmy.
Była lekka spina na mieszkaniu, ale jakoś nic więcej, ale jakiś tydzień temu G2 zostawił mi wypowiedzenie najmu. Muszę się wyprowadzić do początku roku. Czy jestem zdziwiona?
Trochę tak, gdyż przed wprowadzeniem się rozmawialiśmy na temat tego, co jakbyśmy się rozstali i on stwierdził, że nie byłoby problemu. Rozumiem, że nie chce mnie widzieć. Pomijając to w jaki dziecinny sposób się teraz zachowuje, to na prawdę staram się go zrozumieć...
Jest mi cholernie przykro, że muszę się wyprowadzić, lubiłam tam mieszkać, lubiłam mieszkać z tymi ludźmi.
Szukanie pokoju napawa mnie wielką obawą. Nie dlatego, że nie ma pokoi w rozsądnej cenie, bo są, nawet dziś dwie fajne oferty znalazłam, ale zwyczajnie przez moją wadę wymowy boje się tego. Boje się zadzwonić, umówić, dogadać itp. Po prostu się tego boje, a czas płynie coraz szybciej.
Wiem, że to wszystko wyjdzie mi na dobre, ale to nie znaczy, że teraz nie jestem lekko przerażona...
Niedługo mam urodziny, kompletnie nie mam nastroju świętować. Mam wrażenie, że 99% życzeń i prezentów, które dostane będą na prawdę nieszczerze i to mnie boli. Zastanawiam się czy G2 złoży mi życzenia... Szczerze mam nadzieje, że nie, bo wiem że byłyby one nie szczere.
Tak na prawdę, mam teraz ochotę złapać sobie takiego doła, pocierpieć w samotności, płakać...
Ale nie mogę, na jutro umówiłam się na piwo, w poniedziałek spotykam się z P, poza tym to nauka, nie mam czasu na doły... Pewnie rano będzie lepiej, jakiś taki lekko depresyjny nastrój mnie złapał.
Gdyż jak wszystko szło w dobrym kierunku, tak ta moja wymuszona wyprowadzka zbiła mnie z tropu. Są pewne rzeczy w których lubię mieć stabilizacje, a pokój jest właśnie jedną z nich.
niedziela, 7 grudnia 2014
sobota, 8 listopada 2014
Studia, studia
Mało tutaj piszę...
Od października studiuje na kierunku informatyka stosowana. Bardzo denerwujące jest to, że nie mam jeszcze swojego laptopa i jak do tej pory korzystałam z laptopa Mojego, tak teraz nie chce z niego korzystać, bo ostatnio on nie jako stwierdził, że jestem z nim bo mam z tego korzyść.
Dziwnie się ostatnio między nami dzieje. On kompletnie mnie nie rozumie, mało tego, on nie stara się mnie zrozumieć, nie stara się mnie wspierać. Irracjonalne jest to, że on się obraża na mnie o to, że ja się na niego wkurzam. Coraz częściej mnie wkurza i on sam mówi, że to często specjalnie...
Co do studiów, no jest ciężko. Szczególnie, że nie mam jeszcze laptopa na którym mogłabym się uczyć. Poza tym jeszcze przedmioty takie jak fizyka czy chemia sprawiają mi trudność.
Co do ludzi... z mojej grupy nie zgrałam się z nikim, jakoś nie sądzę żebym się z kimś tam zgrała. "Ukrywam się" z tym jak mówię, chociaż już nie raz mi się zdarzyło przyciąć rozmawiając z kimś. Znowu to samo "spokojnie", albo mój ulubiony tekst "wszystkie w porządku, co Ci się dzieje?" z wielkim zmartwieniem w głosie.
Każdy ma uczestniczyć w tzw debacie oksfordzkiej, myślę tylko o tym jak się z tego wymigać.
Ostatnio przeżywam lekki kryzys, nazwać go kryzysem moralnym to przesada, ale mniejwięcej o to chodzi. Nie mogę napisać jaśniej o co chodzi, gdyż moja paranoja przed tym, że ktoś kto nie powinien to przeczyta się ujawnia.
Sama nie bardzo wiem czego chcę... Sytuacja jeszcze nie rozwinęła się na tyle żebym wiedziała co chce... Nie wiem czy chce żeby ona się rozwinęła...
Ostatnio ciężko mi znaleźć czas na coś. Uczę się dość dużo, ale i tak nie aż tyle żeby mi tak czasu brakowało. Jestem bardzo nie zorganizowana... A w czwartek 2 kolokwia. Nie nowość, w każdym tygodniu mam co najmniej jedno kolokwium :)
Od października studiuje na kierunku informatyka stosowana. Bardzo denerwujące jest to, że nie mam jeszcze swojego laptopa i jak do tej pory korzystałam z laptopa Mojego, tak teraz nie chce z niego korzystać, bo ostatnio on nie jako stwierdził, że jestem z nim bo mam z tego korzyść.
Dziwnie się ostatnio między nami dzieje. On kompletnie mnie nie rozumie, mało tego, on nie stara się mnie zrozumieć, nie stara się mnie wspierać. Irracjonalne jest to, że on się obraża na mnie o to, że ja się na niego wkurzam. Coraz częściej mnie wkurza i on sam mówi, że to często specjalnie...
Co do studiów, no jest ciężko. Szczególnie, że nie mam jeszcze laptopa na którym mogłabym się uczyć. Poza tym jeszcze przedmioty takie jak fizyka czy chemia sprawiają mi trudność.
Co do ludzi... z mojej grupy nie zgrałam się z nikim, jakoś nie sądzę żebym się z kimś tam zgrała. "Ukrywam się" z tym jak mówię, chociaż już nie raz mi się zdarzyło przyciąć rozmawiając z kimś. Znowu to samo "spokojnie", albo mój ulubiony tekst "wszystkie w porządku, co Ci się dzieje?" z wielkim zmartwieniem w głosie.
Każdy ma uczestniczyć w tzw debacie oksfordzkiej, myślę tylko o tym jak się z tego wymigać.
Ostatnio przeżywam lekki kryzys, nazwać go kryzysem moralnym to przesada, ale mniejwięcej o to chodzi. Nie mogę napisać jaśniej o co chodzi, gdyż moja paranoja przed tym, że ktoś kto nie powinien to przeczyta się ujawnia.
Sama nie bardzo wiem czego chcę... Sytuacja jeszcze nie rozwinęła się na tyle żebym wiedziała co chce... Nie wiem czy chce żeby ona się rozwinęła...
Ostatnio ciężko mi znaleźć czas na coś. Uczę się dość dużo, ale i tak nie aż tyle żeby mi tak czasu brakowało. Jestem bardzo nie zorganizowana... A w czwartek 2 kolokwia. Nie nowość, w każdym tygodniu mam co najmniej jedno kolokwium :)
wtorek, 16 września 2014
Chcę
Chcę zmienić coś w sobie, wiem, że mówiłam to nie raz. Jakoś cały czas brakuje mi motywacji. Ostatnio czytam dużo o samorozwoju i mam w planach zrobić listę takich na prawdę poważnych celów, i działać według niej. Co z tego wyjdzie, zobaczymy...
środa, 10 września 2014
Coś od serca
Kryształowy żar płonie we mnie
uwięziony, schwytany do klatki,
zamknięty na kłódkę, zakopany pod
ziemią.
Mur wzniesiony ponad zasięgiem duszy,
wyciągnięte dłonie błagające o
litość,
paznokcie wbite w skaliste wejście.
Przegrywam, upadając raz za razem,
coraz bardziej osłabiona.
Ból nie pozwala mi wstać, a strach
przywiązuje do ziemi.
Nagle dłoń przede mną uniesiona,
skierowana w moją stronę.
Dłoń prawie śnieżno biała, jak
ręka anioła.
Kojący dotyk na moim policzku.
Nagle przeraźliwy strach woła na
alarm,
czy to na pewno jest prawdziwe?
Zawsze uważam, że wszystko co wychodzi spod mojej ręki jest nie doskonałe, ale postanowiłam umieścić tu słowa napisane przeze mnie przed chwilą. Poczułam jakiś rodzaj inspiracji, otworzyłam moją książkę, ale to nie było to co chciałam pisać...
Podzielę się
Dzisiaj tak nie typowo, bo o biżuterii.
Nie dawno przypadkiem trafiłam na taki rodzaj biżuterii, która jest wytwarzana ręcznie metodą tzn wire wrapping i muszę przyznać, że to kupiło moje serce.
Jestem fanką oryginalnych rzeczy i to wpasowuje się w moje gusta. Nie wiele jest sklepów z taką biżuterią i ciężko trafić na coś co w 100% mnie kupi. Na chwile obecną najbardziej podoba mi się:
Nie dawno przypadkiem trafiłam na taki rodzaj biżuterii, która jest wytwarzana ręcznie metodą tzn wire wrapping i muszę przyznać, że to kupiło moje serce.
Jestem fanką oryginalnych rzeczy i to wpasowuje się w moje gusta. Nie wiele jest sklepów z taką biżuterią i ciężko trafić na coś co w 100% mnie kupi. Na chwile obecną najbardziej podoba mi się:
Oczywiście w cenach dla mnie osiągalnych, bo są i dużo droższe i piękniejsze. Ten kosztuje 120 zł, trochę dużo, ale wiem, że musiało być w to włożone mnóstwo pracy i żałuje, że w środku nie ma żadnego kamienia szlachetnego. Zwykle wstawiane są takie szklane kamienie. A niestety za kamienie szlachetne trzeba by było zapłacić więcej. A marzę o podobnym naszyjniku, ale z ametystem (bo to zdecydowanie mój kamień).
Jeżeli ktoś z was nie znał wcześniej takiej biżuterii, a ceni sobie oryginalność to polecam poszukać w internecie. Nie chce na razie dzielić się tą biżuterią z osobami z mojego otoczenia żeby ktoś przypadkiem nie kupił czegoś takiego przede mną. Wiem, że to lekko egoistyczne, ale nic na to nie poradzę, dlatego puszczam to w internet :)
wtorek, 9 września 2014
Wszystko i nic
Nie wiem czy ten post będzie długi czy krótki, ale może być chaotyczny.
Pierwsze co teraz mi przychodzi na myśl, to temat muzyki. Z tego względu że trafiłam na świetnego bloga (zasługa niepozwolonej), której autorka ma bardzo podobny gust muzyczny co ja. Nie wiem czy pisałam już, że lubuje się w rocku i metalu, chociaż kiedyś tak nie było. Ta zmiana nastąpiła jakieś 2 lata temu i na moje szczęście, bo dzięki temu bardzo dużo dowiedziałam się o sobie. W moim otoczeniu zawsze panował przesąd, że metal to darcie ryja, a metalowcy to szataniści, nie miałam na ten temat konkretnego zdania, ale jakoś tą muzyką wcześniej się nie interesowałam. Co mi dała muzyka? Zaczęłam bardziej akceptować siebie i przestałam się (w dużej mierze) przejmować opiniami innych. Do tamtej pory nie miałam chyba ani jednego czarnego ciucha, ale raz byłam w sklepie, chciałam sobie kupić bluzkę, znalazłam taką bardzo fajną, można rzec nawet, że lekko gotycką i przyszło mi wybierać kolor. Wzięłam czarną bluzkę pod pachę i poszłam do przymierzalni, i po prostu szok. Odkryłam, że czarny to jest kolor w którym wyglądam i czuje się najlepiej. Teraz powoli, kolekcjonuje czarne ubrania. Nie obyło się bez komentarzy w moim otoczeniu typu "ubrałaś się jak na pogrzeb" albo "nie długo pewnie zaczniesz chodzić w glanach i jeść koty", na początku mnie to drażniło, ale potem się tym nie przejmowałam, aż w końcu moje otoczenie uznało mój nowy styl ubierania za coś naturalnego.
Muzyka z tych gatunków jest ponadczasowa i każdy utwór jest inny. Aż krzywdzące jest według mnie używać, na utwory muzyki metalowej/rockowej określenia piosenka. Myślę, że dla osób rozeznanych w temacie nie będzie to odkrycie, że utwory tych gatunków np z lat 90 są piękne również w tych czasach. Każdy utwór brzmi inaczej. Ja jestem tolerancyjna do innej muzyki, ale weźmy taki pop, dopóki jakaś piosenka jest na listach przebojów to się jej słucha, a potem odchodzi w niepamięć i większość z nich brzmi podobnie do siebie pod względem melodii i/lub tekstu.
19 września wracam do polski. Tego dnia wyjeżdżamy i będziemy ponad 1 dzień w trasie (koszmar).
Chce wrócić, tęsknie za Moim, ale jednocześnie obawiam się, bo będę musiała zmierzyć się w końcu z rzeczywistością. Sprawa studiów, mieszkania, pieniędzy i wszystkiego innego. Miałam tutaj pracować w tej Anglii, a wyszło tak, że pracowałam tylko raz i obawiam się, że znowu teraz nie zrobię tego tatuażu, bo pieniędzy zostało mi niewiele, a muszę kupić jeszcze prezent dla przyjaciółki, która miała urodziny nie dawno i coś dla Mojego, jakiś drobiazg teraz i na potem na Dzień Chłopaka, a w listopadzie ma urodziny, a ja kompletnie nie wiem co na jakąkolwiek z tych okazji mogę mu kupić.
Znam jego hobby, gitara i wędkowanie to takie główne, ale na wędkowaniu się nie znam (i nie mam aż tyle pieniędzy żeby kupić mu coś porządnego), a odnośnie gitary nie wiem co mogłabym mu kupić. Nie chce żeby to było coś oklepanego, typu koszula czy krawat...
Bardzo często mam wrażenie, że nie jestem dla niego dobrą dziewczyną, w sensie, że nie jestem kimś kim mógłby się pochwalić. Szczególnie ze względu na moją mowę, bo jak tu cieszyć się z dziewczyny, która nie umie normalnie mówić? Porozmawiać (tak jak to robi dziewczyna jego brata) swobodnie z jego rodziną czy ze znajomymi. Nie chcę żeby się wstydził mnie/za mnie. Staram się być lepsza dzięki niemu i dla niego, bo chce go uszczęśliwiać, zasługuje na to.
Problem z kupnem prezentu dla niego wynika też z tego, że jego rodzina jest dużo zamożniejsza od mojej (co czasem mnie lekko przytłacza) i wiem, że on jest przyzwyczajony do lepszych standardów dlatego też chce mu dać lepszy prezent z którego na prawdę się ucieszy, a nie z grzeczności będzie udawał.
On pisał poprawkową maturę i 12 września mają być wyniki. Wierze, że zda, ale też mam nutkę niepokoju gdyż od tego zależy bardzo dużo. Między innymi mieszkanie i nasza przyszłość... On mówił, że jak nie zda, to wyjeżdża do Anglii i że chciałby mnie wtedy "porwać", ale ja mam życie w Polsce, a nie jesteśmy ze sobą aż tyle żebym była w stanie rzucić całe życie żeby z nim wyjechać...
Chyba odkryłam co jest przyczyną tego mojego NaNicNieMamOchoty nastroju, a mianowicie, to iż bardzo pogorszyła mi się koncentracja, niezmiernie ciężko mi się na czymkolwiek skupić, a sądzę, że jest to spowodowane harmiderem panującym w Tym domu. Liczę, że w Polsce będzie lepiej...
Dzisiaj udało mi się skupić, na czytaniu pewnej strony i przypomniałam sobie jakie to świetne uczucie. Uczucie takiego skupienia i zaciekawienia opisywanym tematem, który nie dość, że czuję w środku, to nawet jestem w stanie poczuć jego zapach i smak. Nie wiem czy ktokolwiek odczuwa/odczuwał to tak jak ja, jeżeli tak to gorąco pozdrawiam.
Jestem pewna, że coś jeszcze chciałam napisać, ale pewnie jak zwykle sobie nie przypomnę...
Wiem, wiem, że mówiłam to dużo razy, ale chce się wziąć za siebie (mój świetny, słomiany zapał). Ale tym razem, chce to zrobić bardziej optymalnie, metodą mniejszych kroczków. Bo moje noworoczne postanowienia były do zrealizowania, ale gdybym mieszkała całkiem sama i cały mój dzień był uzależniony od mojej woli. Ale niestety tak nie jest (i nie będzie) więc pozostaje wziąć siły na zamiary i zrobić niedługo jakiś plan działania.
Pozdrawiam
Pierwsze co teraz mi przychodzi na myśl, to temat muzyki. Z tego względu że trafiłam na świetnego bloga (zasługa niepozwolonej), której autorka ma bardzo podobny gust muzyczny co ja. Nie wiem czy pisałam już, że lubuje się w rocku i metalu, chociaż kiedyś tak nie było. Ta zmiana nastąpiła jakieś 2 lata temu i na moje szczęście, bo dzięki temu bardzo dużo dowiedziałam się o sobie. W moim otoczeniu zawsze panował przesąd, że metal to darcie ryja, a metalowcy to szataniści, nie miałam na ten temat konkretnego zdania, ale jakoś tą muzyką wcześniej się nie interesowałam. Co mi dała muzyka? Zaczęłam bardziej akceptować siebie i przestałam się (w dużej mierze) przejmować opiniami innych. Do tamtej pory nie miałam chyba ani jednego czarnego ciucha, ale raz byłam w sklepie, chciałam sobie kupić bluzkę, znalazłam taką bardzo fajną, można rzec nawet, że lekko gotycką i przyszło mi wybierać kolor. Wzięłam czarną bluzkę pod pachę i poszłam do przymierzalni, i po prostu szok. Odkryłam, że czarny to jest kolor w którym wyglądam i czuje się najlepiej. Teraz powoli, kolekcjonuje czarne ubrania. Nie obyło się bez komentarzy w moim otoczeniu typu "ubrałaś się jak na pogrzeb" albo "nie długo pewnie zaczniesz chodzić w glanach i jeść koty", na początku mnie to drażniło, ale potem się tym nie przejmowałam, aż w końcu moje otoczenie uznało mój nowy styl ubierania za coś naturalnego.
Muzyka z tych gatunków jest ponadczasowa i każdy utwór jest inny. Aż krzywdzące jest według mnie używać, na utwory muzyki metalowej/rockowej określenia piosenka. Myślę, że dla osób rozeznanych w temacie nie będzie to odkrycie, że utwory tych gatunków np z lat 90 są piękne również w tych czasach. Każdy utwór brzmi inaczej. Ja jestem tolerancyjna do innej muzyki, ale weźmy taki pop, dopóki jakaś piosenka jest na listach przebojów to się jej słucha, a potem odchodzi w niepamięć i większość z nich brzmi podobnie do siebie pod względem melodii i/lub tekstu.
19 września wracam do polski. Tego dnia wyjeżdżamy i będziemy ponad 1 dzień w trasie (koszmar).
Chce wrócić, tęsknie za Moim, ale jednocześnie obawiam się, bo będę musiała zmierzyć się w końcu z rzeczywistością. Sprawa studiów, mieszkania, pieniędzy i wszystkiego innego. Miałam tutaj pracować w tej Anglii, a wyszło tak, że pracowałam tylko raz i obawiam się, że znowu teraz nie zrobię tego tatuażu, bo pieniędzy zostało mi niewiele, a muszę kupić jeszcze prezent dla przyjaciółki, która miała urodziny nie dawno i coś dla Mojego, jakiś drobiazg teraz i na potem na Dzień Chłopaka, a w listopadzie ma urodziny, a ja kompletnie nie wiem co na jakąkolwiek z tych okazji mogę mu kupić.
Znam jego hobby, gitara i wędkowanie to takie główne, ale na wędkowaniu się nie znam (i nie mam aż tyle pieniędzy żeby kupić mu coś porządnego), a odnośnie gitary nie wiem co mogłabym mu kupić. Nie chce żeby to było coś oklepanego, typu koszula czy krawat...
Bardzo często mam wrażenie, że nie jestem dla niego dobrą dziewczyną, w sensie, że nie jestem kimś kim mógłby się pochwalić. Szczególnie ze względu na moją mowę, bo jak tu cieszyć się z dziewczyny, która nie umie normalnie mówić? Porozmawiać (tak jak to robi dziewczyna jego brata) swobodnie z jego rodziną czy ze znajomymi. Nie chcę żeby się wstydził mnie/za mnie. Staram się być lepsza dzięki niemu i dla niego, bo chce go uszczęśliwiać, zasługuje na to.
Problem z kupnem prezentu dla niego wynika też z tego, że jego rodzina jest dużo zamożniejsza od mojej (co czasem mnie lekko przytłacza) i wiem, że on jest przyzwyczajony do lepszych standardów dlatego też chce mu dać lepszy prezent z którego na prawdę się ucieszy, a nie z grzeczności będzie udawał.
On pisał poprawkową maturę i 12 września mają być wyniki. Wierze, że zda, ale też mam nutkę niepokoju gdyż od tego zależy bardzo dużo. Między innymi mieszkanie i nasza przyszłość... On mówił, że jak nie zda, to wyjeżdża do Anglii i że chciałby mnie wtedy "porwać", ale ja mam życie w Polsce, a nie jesteśmy ze sobą aż tyle żebym była w stanie rzucić całe życie żeby z nim wyjechać...
Chyba odkryłam co jest przyczyną tego mojego NaNicNieMamOchoty nastroju, a mianowicie, to iż bardzo pogorszyła mi się koncentracja, niezmiernie ciężko mi się na czymkolwiek skupić, a sądzę, że jest to spowodowane harmiderem panującym w Tym domu. Liczę, że w Polsce będzie lepiej...
Dzisiaj udało mi się skupić, na czytaniu pewnej strony i przypomniałam sobie jakie to świetne uczucie. Uczucie takiego skupienia i zaciekawienia opisywanym tematem, który nie dość, że czuję w środku, to nawet jestem w stanie poczuć jego zapach i smak. Nie wiem czy ktokolwiek odczuwa/odczuwał to tak jak ja, jeżeli tak to gorąco pozdrawiam.
Jestem pewna, że coś jeszcze chciałam napisać, ale pewnie jak zwykle sobie nie przypomnę...
Wiem, wiem, że mówiłam to dużo razy, ale chce się wziąć za siebie (mój świetny, słomiany zapał). Ale tym razem, chce to zrobić bardziej optymalnie, metodą mniejszych kroczków. Bo moje noworoczne postanowienia były do zrealizowania, ale gdybym mieszkała całkiem sama i cały mój dzień był uzależniony od mojej woli. Ale niestety tak nie jest (i nie będzie) więc pozostaje wziąć siły na zamiary i zrobić niedługo jakiś plan działania.
Pozdrawiam
wtorek, 4 lutego 2014
Kilka dni po studniówce
Studniówka minęła. Było na prawdę fajnie, chociaż na początku było mega sztywno.
Polonez nam nie do końca wyszedł.
Byłam zrobić sobie makijaż do kuzynki mojej znajomej, zrobiła mi ładny, ale moim zdaniem za mocny, taki niepasujący do mnie, ale zostawiłam już go.
Nie bardzo wiem czemu nie siedziliśmy z ekipą z którą mieliśmy siedzieć. Bo ja głównie byłam z U i jej partnerem G, byliśmy na miejscach koło "swoich" ale oni nagle nie wiedzieć czemu się przesiedli, to poszliśmy z nimi.U i G chyba nie bawili się za dobrze, mówili, że źle się czują itp.
Mój partner był strasznie sztywny w tańcu, nie do końca umiał prowadzić, ale za to jak tańczyłam z D, a potem więcej z G2, to było super.
Dziwne oznaczenia nie? Ale G2 to jest osoba z mojej klasy, lubimy się nawzajem, lubimy się zaczepiać itp dlatego nie raz ludzie myśleli, że my jesteśmy razem ;p
Wgl sam G2 myśli, że ja się w nim kocham, nie powiem może mieć pewne podstawy tak myśleć, ale mniejsza o to. Lubie go, ale nic poza tym.
Prawie pod koniec imprezy staliśmy w palarni (o dziwo sami, a tam zawsze masa ludzi była), stoimy, gadamy i on nagle zaczął mówić coś czego nie mogłam ogarnąć typu "tutaj wstaw moje imie, nic z tego niebędzie" itp, dopiero wczoraj ogarnęłam, że on musiał myśleć, że ja go wtedy chciałam pocałować. Nie chciałam :)
Ja mu mówiłam, że nie wiem o co chodzi, a on do mnie, że "przecież wiesz". Pocałowałam go w policzek, on mnie pocałował w policzek i spoko. Dla mnie był to taki koleżeński gest, nie wiem jak on to odebrał.
Potem wpadł do nas mega pijany D, gadaliśmy z nim, on się do mnie nie wiem czemu przytulił, w między czasie przyszła inna para, to w tym momencie wymieniliśmy się uśmiechami, ale takimi, które oznaczały "nieźle jest pijany" :)
Muszę powiedzieć, że nie czułam się jak an studniówce, czułam się bardziej jako obserwator tego, chociaż na prawdę dobrze się bawiłam.
Szczególnie podczas tańców z G2, tańczyliśmy sobie, on bardzo dobrze partneruje. Nie wiem czy z każdą dziewczyną tańczył tak jak ze mną. Ale na prawdę nie dziwię się, że ludzie podejrzewają, że my mamy się ku sobie. A nie mamy, oboje traktujemy to jako taką "zabawne". Ale jakbym nie wiedziała, że G2 kocha się w innej, to byłabym w stanie uwierzyć, że ja mu się podobam.
Był czas kiedy G2 faktycznie mi się podobał, ale to minęło :)
Może sobie myśleć co chce, dopóki traktuje mnie normalnie, tak jak zawsze.
ad. 1
Zapomniałam wspomnieć o M, też kolega z klasy, którego lubię. Mam wrażenie, że jego dziewczyna za mną nie przepada, że jest trochę zazdrosną, dlatego nie liczyłam, że zatańczę z M. Jednak, zaprosił mnie raz do tańca, popatrzyłam na jego dziewczynę, a ona nawet nie spojrzała w moją stronę, więc zatańczyliśmy. Dało się odczuć, że pilnuje dystansu między nami, ale ja też go pilnowałam.
Polonez nam nie do końca wyszedł.
Byłam zrobić sobie makijaż do kuzynki mojej znajomej, zrobiła mi ładny, ale moim zdaniem za mocny, taki niepasujący do mnie, ale zostawiłam już go.
Nie bardzo wiem czemu nie siedziliśmy z ekipą z którą mieliśmy siedzieć. Bo ja głównie byłam z U i jej partnerem G, byliśmy na miejscach koło "swoich" ale oni nagle nie wiedzieć czemu się przesiedli, to poszliśmy z nimi.U i G chyba nie bawili się za dobrze, mówili, że źle się czują itp.
Mój partner był strasznie sztywny w tańcu, nie do końca umiał prowadzić, ale za to jak tańczyłam z D, a potem więcej z G2, to było super.
Dziwne oznaczenia nie? Ale G2 to jest osoba z mojej klasy, lubimy się nawzajem, lubimy się zaczepiać itp dlatego nie raz ludzie myśleli, że my jesteśmy razem ;p
Wgl sam G2 myśli, że ja się w nim kocham, nie powiem może mieć pewne podstawy tak myśleć, ale mniejsza o to. Lubie go, ale nic poza tym.
Prawie pod koniec imprezy staliśmy w palarni (o dziwo sami, a tam zawsze masa ludzi była), stoimy, gadamy i on nagle zaczął mówić coś czego nie mogłam ogarnąć typu "tutaj wstaw moje imie, nic z tego niebędzie" itp, dopiero wczoraj ogarnęłam, że on musiał myśleć, że ja go wtedy chciałam pocałować. Nie chciałam :)
Ja mu mówiłam, że nie wiem o co chodzi, a on do mnie, że "przecież wiesz". Pocałowałam go w policzek, on mnie pocałował w policzek i spoko. Dla mnie był to taki koleżeński gest, nie wiem jak on to odebrał.
Potem wpadł do nas mega pijany D, gadaliśmy z nim, on się do mnie nie wiem czemu przytulił, w między czasie przyszła inna para, to w tym momencie wymieniliśmy się uśmiechami, ale takimi, które oznaczały "nieźle jest pijany" :)
Muszę powiedzieć, że nie czułam się jak an studniówce, czułam się bardziej jako obserwator tego, chociaż na prawdę dobrze się bawiłam.
Szczególnie podczas tańców z G2, tańczyliśmy sobie, on bardzo dobrze partneruje. Nie wiem czy z każdą dziewczyną tańczył tak jak ze mną. Ale na prawdę nie dziwię się, że ludzie podejrzewają, że my mamy się ku sobie. A nie mamy, oboje traktujemy to jako taką "zabawne". Ale jakbym nie wiedziała, że G2 kocha się w innej, to byłabym w stanie uwierzyć, że ja mu się podobam.
Był czas kiedy G2 faktycznie mi się podobał, ale to minęło :)
Może sobie myśleć co chce, dopóki traktuje mnie normalnie, tak jak zawsze.
ad. 1
Zapomniałam wspomnieć o M, też kolega z klasy, którego lubię. Mam wrażenie, że jego dziewczyna za mną nie przepada, że jest trochę zazdrosną, dlatego nie liczyłam, że zatańczę z M. Jednak, zaprosił mnie raz do tańca, popatrzyłam na jego dziewczynę, a ona nawet nie spojrzała w moją stronę, więc zatańczyliśmy. Dało się odczuć, że pilnuje dystansu między nami, ale ja też go pilnowałam.
niedziela, 26 stycznia 2014
Uczucie
Za tydzień mam studniowke. Szczerze to niemam pojecia czy bd fajnie czy nie. Chce wygladac idealnie i czuć się dobrze. Jestem ciekawa czy ktoś z klasy poprosi mnie do tańca, czasami czuje się jak taka trędowata. Kiedys, nawet nie tak dawno temu, wyczekiwałam żeby ktokolwiek okazał mi zainteresowanie, pocałował. Nie odtrąciłabym tego, chyba, że to byłby jakiś niefajny facet. Ale, ja nawet niemarze (marzyć marze, ale na razie nieliczę na nią) o miłości, chciałabym doświadczyć odrobine ciepła, nawet bez zobowiązań. Niemówie tutaj o seksie, ale o pocałunku i zwykłej czułości.
Teraz niewyczekuje tego, powoli i to staje mi sie obojetne.
Teraz niewyczekuje tego, powoli i to staje mi sie obojetne.
czwartek, 23 stycznia 2014
Myśli przy muzyce
Ta maska grzecznej, może nawet nudnej dziewczyny, którą noszę trochę przymuszenie trochę nie, może łatwo ulec zniszczeniu. Wystarczy spotkać osobę, która wyrwie mnie w inny świat. Czekam na nią.
Większość ludzi pomyślałaby "taka grzeczna dziewczyna i towarzystwo tak ją zmieniło", tak bardzo by się mylili. Nie jestem taka na prawdę, udaje taką, męczy mnie to, ale nie mam wyboru.
Obawiam się, że w momencie jak spotkam taką osobę przy której będę szczęśliwa i przy której będę wreszcie sobą, to nie będę w stanie zachować umiaru.
Raz miałam taką sytuacje, że dostałam odrobinę zainteresowania ze strony kogoś i mi odbiło, gdybym wtedy myślała trzeźwo, to może nie doprowadziłabym do takiej sytuacji jaka była potem.
Mam nadzieje, że jestem na tyle mądra i silna, że gdy odnajdę swoje szczęście, będę w stanie myśleć jasno i że nie porzucę innych rzeczy.
Życie bez mojego problemu z mową byłoby takie proste... 97% problemów jakie mam, to własnie ma takie podłoże. Dlatego sama nie potrafię siebie zrozumieć, czemu nie poświęcam na ćwiczenia i walkę z tym wystarczająco dużo czasu?
Większość ludzi pomyślałaby "taka grzeczna dziewczyna i towarzystwo tak ją zmieniło", tak bardzo by się mylili. Nie jestem taka na prawdę, udaje taką, męczy mnie to, ale nie mam wyboru.
Obawiam się, że w momencie jak spotkam taką osobę przy której będę szczęśliwa i przy której będę wreszcie sobą, to nie będę w stanie zachować umiaru.
Raz miałam taką sytuacje, że dostałam odrobinę zainteresowania ze strony kogoś i mi odbiło, gdybym wtedy myślała trzeźwo, to może nie doprowadziłabym do takiej sytuacji jaka była potem.
Mam nadzieje, że jestem na tyle mądra i silna, że gdy odnajdę swoje szczęście, będę w stanie myśleć jasno i że nie porzucę innych rzeczy.
Życie bez mojego problemu z mową byłoby takie proste... 97% problemów jakie mam, to własnie ma takie podłoże. Dlatego sama nie potrafię siebie zrozumieć, czemu nie poświęcam na ćwiczenia i walkę z tym wystarczająco dużo czasu?
niedziela, 12 stycznia 2014
Stara, drastyczna zmiana
Ostatnio mam tendencje do myślenia w taki sposób jakbym pisała na blogu. Za dużo serialu oglądam ostatnio :-)
Jakiś czas temu "przeklasyfikowałam się " mam na myśli, to że w jakiś sposób określiłam siebie.
Żeby lepiej to wytłumaczyć, to muszę powiedzieć, że kiedyś, z jakieś 2 lata temu byłam taka szara, słuchałam takiej muzyki z top list przebojów. Zmieniło się to, najpierw przez przypadek trafiłam na jeden rockowy zespół, spodobał mi się więc słuchałam go długo. To jeszcze nie był ten etap. Właściwie od początku liceum, jestem w bliższych relacjach z taką grupą ludzi, których ludzie mogliby określić "metalami". To nie jest tak, że w jakiś sposób chciałam się do nich upodobnić czy przypodobać im. Kiedyś nudziło mi się i napisałam do kumpeli żeby mi podesłała jakiś fajny kawałek, który akurat słucha. Podesłała mi Marilyn Manson - Tainted Love. Obejrzałam to od razu z teledyskiem i głównie ten teledysk zapoczątkował tą moją "przemianę".
Pierwszy raz spotkałam się z tym zespołem, po obejrzeniu teledysku nie wiedziałam co o tym myśleć, podobało mi się i to bardzo, ale miałam takie poczucie, że to jest niewłaściwe.
Przez kilka dni chodziłam taka nabuzowana, zła, bo starałam się wyrzucić to z głowy i nawet myślałam, że właśnie ta piosenka działa na mnie w ten sposób. Teraz to mi się wydaje zabawne, ale faktycznie miałam taki problem, miałam wrażenie, że to jest po prostu złe. Usiadłam pewnego dnia, oglądałam ten teledysk z 20 razy pod rząd, cały czas jednakowo zafascynowana tym "światem" tam przedstawionym.
Od zawsze jakoś ciągnęło mnie do "mroczniejszych" ludzi, jeszcze przed słuchaniem takiej muzyki. W 1 klasie wpadł mi w oko właśnie jeden taki facet, ubrany na czarno, czarne, długie włosy i boskie spojrzenie. Do tej pory mi się podoba, nie znam go osobiście, wiem jak się nazywa, mogłabym się z nim poznać bez problemu, bo mój kuzyn zna go bardzo dobrze i moi znajomi również go znają, ale nie chce. Wole żeby został dla mnie takim obrazkiem :D
To nie tak, że odcięłam się od ludzi niesłuchających metalu. Dalej mam z nimi świetny kontakt, szanuje ich tak samo. Nie mam jakiejś swojej grupy metali z którymi wychodzę sobie na miasto. Po prostu w szkole głównie w takim towarzystwie "gustuje". Poza szkoła nie znam takich osób, może kiedyś poznam, kto wie.
Wracając do muzyki, zaczęłam interesować się zespołem i postacią Marilyna Mansona, przeczytałam nawet jego autobiografie i na prawdę bardzo dużo mi to dało. Oddemonizowałam w swoich oczach takie mroczniejsze rzeczy, takie powiązane z metalem, gotykiem itp. Jestem osobą niewierzącą, nie do końca ateistką, mam swój pogląd na religie, życie, śmierć itp. NIGDY nie byłam, nie będę satanistką, chociaż zaczęłam czytać trochę o satanizmie i dowiedziałam się, że jest wielka przepaść pomiędzy tym jak satanizm postrzegają sataniści, a jak inni ludzie. Satanizm z szatanem niewiele wspólnego ma tak na prawdę.
Teraz jestem zakochana w cięższej muzyce, chociaż lubię potańczyć do takiej normalnej, klubowej muzyki.
To zainteresowanie się taką "mroczniejszą" stroną muzyki, ubioru itp pozwoliło mi zaakceptować tą właśnie cząstkę mnie, którą przez wiele lat starałam się tłamsić. Teraz wiem, że nawet jakbym nagle stwierdziła, że jestem lesbijką i że przerzuciłam się na hinduizm, to zaakceptowałabym taką siebie bez problemu.
Jestem bardzo niepozorną osobą, z wyglądu i z zachowania przy ludziach którzy mnie mało znają. Nie dawno znalazłam w sobie odwagę by zacząć zmieniać swój wygląd i teraz powoli, sukcesywne wzbogacam moją szafę o czarne rzeczy.
Jedna z najważniejszych rzeczy z których zdałam sobie sprawę, "metale, goci, emo" itp są najczęściej bardziej wartościowymi i życzliwymi ludźmi niż ci "normalni".
Nie jestem wcieleniem szatana :)
Jakiś czas temu "przeklasyfikowałam się " mam na myśli, to że w jakiś sposób określiłam siebie.
Żeby lepiej to wytłumaczyć, to muszę powiedzieć, że kiedyś, z jakieś 2 lata temu byłam taka szara, słuchałam takiej muzyki z top list przebojów. Zmieniło się to, najpierw przez przypadek trafiłam na jeden rockowy zespół, spodobał mi się więc słuchałam go długo. To jeszcze nie był ten etap. Właściwie od początku liceum, jestem w bliższych relacjach z taką grupą ludzi, których ludzie mogliby określić "metalami". To nie jest tak, że w jakiś sposób chciałam się do nich upodobnić czy przypodobać im. Kiedyś nudziło mi się i napisałam do kumpeli żeby mi podesłała jakiś fajny kawałek, który akurat słucha. Podesłała mi Marilyn Manson - Tainted Love. Obejrzałam to od razu z teledyskiem i głównie ten teledysk zapoczątkował tą moją "przemianę".
Pierwszy raz spotkałam się z tym zespołem, po obejrzeniu teledysku nie wiedziałam co o tym myśleć, podobało mi się i to bardzo, ale miałam takie poczucie, że to jest niewłaściwe.
Przez kilka dni chodziłam taka nabuzowana, zła, bo starałam się wyrzucić to z głowy i nawet myślałam, że właśnie ta piosenka działa na mnie w ten sposób. Teraz to mi się wydaje zabawne, ale faktycznie miałam taki problem, miałam wrażenie, że to jest po prostu złe. Usiadłam pewnego dnia, oglądałam ten teledysk z 20 razy pod rząd, cały czas jednakowo zafascynowana tym "światem" tam przedstawionym.
Od zawsze jakoś ciągnęło mnie do "mroczniejszych" ludzi, jeszcze przed słuchaniem takiej muzyki. W 1 klasie wpadł mi w oko właśnie jeden taki facet, ubrany na czarno, czarne, długie włosy i boskie spojrzenie. Do tej pory mi się podoba, nie znam go osobiście, wiem jak się nazywa, mogłabym się z nim poznać bez problemu, bo mój kuzyn zna go bardzo dobrze i moi znajomi również go znają, ale nie chce. Wole żeby został dla mnie takim obrazkiem :D
To nie tak, że odcięłam się od ludzi niesłuchających metalu. Dalej mam z nimi świetny kontakt, szanuje ich tak samo. Nie mam jakiejś swojej grupy metali z którymi wychodzę sobie na miasto. Po prostu w szkole głównie w takim towarzystwie "gustuje". Poza szkoła nie znam takich osób, może kiedyś poznam, kto wie.
Wracając do muzyki, zaczęłam interesować się zespołem i postacią Marilyna Mansona, przeczytałam nawet jego autobiografie i na prawdę bardzo dużo mi to dało. Oddemonizowałam w swoich oczach takie mroczniejsze rzeczy, takie powiązane z metalem, gotykiem itp. Jestem osobą niewierzącą, nie do końca ateistką, mam swój pogląd na religie, życie, śmierć itp. NIGDY nie byłam, nie będę satanistką, chociaż zaczęłam czytać trochę o satanizmie i dowiedziałam się, że jest wielka przepaść pomiędzy tym jak satanizm postrzegają sataniści, a jak inni ludzie. Satanizm z szatanem niewiele wspólnego ma tak na prawdę.
Teraz jestem zakochana w cięższej muzyce, chociaż lubię potańczyć do takiej normalnej, klubowej muzyki.
To zainteresowanie się taką "mroczniejszą" stroną muzyki, ubioru itp pozwoliło mi zaakceptować tą właśnie cząstkę mnie, którą przez wiele lat starałam się tłamsić. Teraz wiem, że nawet jakbym nagle stwierdziła, że jestem lesbijką i że przerzuciłam się na hinduizm, to zaakceptowałabym taką siebie bez problemu.
Jestem bardzo niepozorną osobą, z wyglądu i z zachowania przy ludziach którzy mnie mało znają. Nie dawno znalazłam w sobie odwagę by zacząć zmieniać swój wygląd i teraz powoli, sukcesywne wzbogacam moją szafę o czarne rzeczy.
Jedna z najważniejszych rzeczy z których zdałam sobie sprawę, "metale, goci, emo" itp są najczęściej bardziej wartościowymi i życzliwymi ludźmi niż ci "normalni".
Nie jestem wcieleniem szatana :)
niedziela, 5 stycznia 2014
Słaba bateria
Właśnie siedzę na tablecie, który ma bardzo słabą baterie.
Ostatnio mam tendencje do myślenia tak jakbym pisała to w pamiętniku, tak jakbym tutaj pissła, ale i tak jak siadsm żeby coś napisać to nieidzie mi za dobrze.
Na razie lekko opornie mi idzie wypełnianie postanowień, ale to dla tego że niemam nawet kilku minut sam na sam. Robię ćwiczenia ale niezbyt starannie (zmienie to ) .
Moja mama jedzie na stałe do Anglii do ojca do pracy. Zostane sama z moim rodzeństwem plus narzeczona mojego brata. Wolałabym, żeby ona została, niechodzi o to, zże boje się obowiązków domowych czy coś. Po prostu, wole mieć ją przy sobie. Bedzie to miało swoje plusu, bo bd mieć więcej prywatności. Mnie obowiązki domowe niesprawią problemu, ale martwie się jak bedzie z resztą domowników, bo oni delikatnie mowiąc, do roboty w domu sie niegarną. Pewnie większość zostanie na mojej głowie.
Troche martwie się o przyszłość, chciałabym za 5/10 lat spojrzeć w lustro i stwierdzić, że jestem w miejscu w którym chciałam być.
Oglądam ostatnio fajny serial "inna", bardzo mi się podoba i czuje tu inspiracje pewnym filmem "łatwa dziewczyna".
Zauważyłam ostatnio, że w telewizji, w reklamach filmów lub programów jako podkład muzyczny są utwory Marilyna Mansona. Może nie ma ich miliony, ale to i tak ciekawe, bo jego muzyka niepasuje mi do telewizji.
Jak moja mama pojedzie robie sobie tatuaż, który od dłuższego czasu planuje. Pieniądze mam już od dawna. Kwestia taka, że niechce żeby przypadkiem się kapnęła, że go zrobiłam. Jakbym była obolała czy coś. Z resztą marne szanse, że by się zorientowała, jak kiedyś miałam oparzenie na nodze (widoczne bardzo) to niezauważyła go przez kilka dni, dopiero pokazałam jej to.
Studniówka w lutym...:-)
Ostatnio mam tendencje do myślenia tak jakbym pisała to w pamiętniku, tak jakbym tutaj pissła, ale i tak jak siadsm żeby coś napisać to nieidzie mi za dobrze.
Na razie lekko opornie mi idzie wypełnianie postanowień, ale to dla tego że niemam nawet kilku minut sam na sam. Robię ćwiczenia ale niezbyt starannie (zmienie to ) .
Moja mama jedzie na stałe do Anglii do ojca do pracy. Zostane sama z moim rodzeństwem plus narzeczona mojego brata. Wolałabym, żeby ona została, niechodzi o to, zże boje się obowiązków domowych czy coś. Po prostu, wole mieć ją przy sobie. Bedzie to miało swoje plusu, bo bd mieć więcej prywatności. Mnie obowiązki domowe niesprawią problemu, ale martwie się jak bedzie z resztą domowników, bo oni delikatnie mowiąc, do roboty w domu sie niegarną. Pewnie większość zostanie na mojej głowie.
Troche martwie się o przyszłość, chciałabym za 5/10 lat spojrzeć w lustro i stwierdzić, że jestem w miejscu w którym chciałam być.
Oglądam ostatnio fajny serial "inna", bardzo mi się podoba i czuje tu inspiracje pewnym filmem "łatwa dziewczyna".
Zauważyłam ostatnio, że w telewizji, w reklamach filmów lub programów jako podkład muzyczny są utwory Marilyna Mansona. Może nie ma ich miliony, ale to i tak ciekawe, bo jego muzyka niepasuje mi do telewizji.
Jak moja mama pojedzie robie sobie tatuaż, który od dłuższego czasu planuje. Pieniądze mam już od dawna. Kwestia taka, że niechce żeby przypadkiem się kapnęła, że go zrobiłam. Jakbym była obolała czy coś. Z resztą marne szanse, że by się zorientowała, jak kiedyś miałam oparzenie na nodze (widoczne bardzo) to niezauważyła go przez kilka dni, dopiero pokazałam jej to.
Studniówka w lutym...:-)
czwartek, 2 stycznia 2014
Postanowienia
Wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Ten 2013 był trochę do dupy dla mnie. Był to rok smutku, bólu, rozczarowań, ale też refleksji, regeneracji. Ten rok będzie rokiem zmian na lepsze.
Oto moje postanowienia:
1. Ćwiczyć mowę minimum godzinę dziennie (niemusi być to jedna godzinna seria)
2. Minimum 3 razy w tygodniu uczyć się grać na gitarze
3. Minimum raz w tygodniu rysować
4. Wrócić do ćwiczenia pompek
5. Minimum raz dziennie rozciągać się
6. Minimum raz na tydzień robić jakąś relaksacje.
7. Postarać się znaleźć chociaż raz w tygodniu czas na medytacje
8. Jak najczęściej czytać książki (które mam w wersji ebook)
9. Zrobić tatuaż
10. Rozpocząć na poważnie ćwiczenia akrobatyczne/gimnastyczne/parkour
11. Przytyć
12. Przynajmniej 3 razy w tygodniu uczyć się nadprogramowo matematyki
Dla wyjaśnienia:
ad. 4 Jakiś czas temu ćwiczyłam pompki takim systemem 100 pompek dostępnym w internecie.
ad. 5 To ma wsumie dużo wspólnego z pkt 10, chcę się nauczyć robić szpagat.
ad. 7 To też ma dużo wspólnego z relaksacją, ale do medytacji potrzebuje absolutną cisze.
ad 9,11 To właściwie nie są postanowienia, a bardziej plany.
ad. 10 Tutaj nie ma co wiele wyjaśniać, ale zawsze lubiłam sport i chce się nauczyć takich rzeczy akrobatycznych itp.
Będę pisać mniej więcej o moich postępach. Mam nadzieje, że mi się uda, najbardziej muszę się skupić na pkt 1.
Ten 2013 był trochę do dupy dla mnie. Był to rok smutku, bólu, rozczarowań, ale też refleksji, regeneracji. Ten rok będzie rokiem zmian na lepsze.
Oto moje postanowienia:
1. Ćwiczyć mowę minimum godzinę dziennie (niemusi być to jedna godzinna seria)
2. Minimum 3 razy w tygodniu uczyć się grać na gitarze
3. Minimum raz w tygodniu rysować
4. Wrócić do ćwiczenia pompek
5. Minimum raz dziennie rozciągać się
6. Minimum raz na tydzień robić jakąś relaksacje.
7. Postarać się znaleźć chociaż raz w tygodniu czas na medytacje
8. Jak najczęściej czytać książki (które mam w wersji ebook)
9. Zrobić tatuaż
10. Rozpocząć na poważnie ćwiczenia akrobatyczne/gimnastyczne/parkour
11. Przytyć
12. Przynajmniej 3 razy w tygodniu uczyć się nadprogramowo matematyki
Dla wyjaśnienia:
ad. 4 Jakiś czas temu ćwiczyłam pompki takim systemem 100 pompek dostępnym w internecie.
ad. 5 To ma wsumie dużo wspólnego z pkt 10, chcę się nauczyć robić szpagat.
ad. 7 To też ma dużo wspólnego z relaksacją, ale do medytacji potrzebuje absolutną cisze.
ad 9,11 To właściwie nie są postanowienia, a bardziej plany.
ad. 10 Tutaj nie ma co wiele wyjaśniać, ale zawsze lubiłam sport i chce się nauczyć takich rzeczy akrobatycznych itp.
Będę pisać mniej więcej o moich postępach. Mam nadzieje, że mi się uda, najbardziej muszę się skupić na pkt 1.
Subskrybuj:
Posty (Atom)